4. Pégate a mi cuerpo que con tu cintura se ajusta
- Okey, czyli w sumie skoro wyglądamy jak stoo tysięcy dolarów…
- Czekaj, tylko sto ? – zdziwienie na jego twarzy było ogromne. – Stawiałbym przynajmniej na jakieś dziewięćset tysięcy. – dodał z miną greckiego filozofa.
- To od razu milion, mniej liczenia. – zaśmiałam się i przeciągnęłam po ustach czerwoną szminką. Opuściłam długie rękawy, a na nogi założyłam złote szpilki. Podeszłam do Arias’a, który właśnie spśikiwał się perfumami od Armaniego. Poprawiłam mu kołnierzyk i wspólnie za rękę udaliśmy się do samochodu, czekającego na nas przed wejściem hotelowym. Po niezbyt długiej drodze, zatrzymaliśmy się przed eleganckim budynkiem. Po czerwonym dywanie weszliśmy do środka, oczywiście nie obyło się bez zdjęć. Następnie zajęliśmy miejsce przy naszym stoliku, przywitaliśmy się z kim należy. Wieczór zapowiadał się bardzo ciekawie.
- … aczkolwiek myślę, że tak jest dobrze, co prawda powinno zajść jeszcze zmian, ale jest stabilnie. – przy naszym stoliku odbywała się debata dotycząca polityki. Subtelnie sączyłam szampana i przysłuchiwałam się dyskusji, która w większości składała się z męskich głosów. Odstawiłam kieliszek i postanowiłam zabrać głos.
- Mają panowie rację, ale też nie można wprowadzać dużo zmian na raz, ponieważ nie jest to zbyt dobre dla społeczeństwa. Ludzi najpierw trzeba oswoić z obecną sytuacją. – mimiczny uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Mądrą masz tą narzeczoną Juan. – minister Vives, nie szczędził miłych słów w moją stronę.
- Nie bez powodu już nie dziewczyna. – uśmiech sam wkradł się na moje usta, a rozmowy po chwili zostały wznowione. Miło było posłuchać ludzi, którzy rządzili, ale mieli dobre intencje. Nagle poczułam na swoim udzie uścisk. Była to dłoń Malumy. Wiedziałam co mu chodzi po głowie, bo myślałam o tym samym. Spojrzałam ukradkiem i najdelikatniej jak się dało, przygryzłam wargę. On tylko mimicznie się uśmiechnął. Odczekałam chwilę, w której Londono cały czas gładził moje udo, i przepraszając wszystkich, wstałam od stołu. Zrobiło mi się jakoś dziwnie ciepło. Poszłam przed siebie, a po chwili usłyszałam, żebym zaczekała i lada moment za talię złapał mnie mój ukochany, z którym udaliśmy się bocznymi schodami, nieopodal łazienki, na górę. Byliśmy w zamku, więc korytarze były ogromne i było ich dużo. Przeszliśmy kawałek, aż wreszcie schowaliśmy się w takim małym korytarzyku. Wszędzie było ciemno, a jedyne światło to te zza okien.
- Masz wszystko na pewno ? - upewniał się już drugi raz.
- Wszystko oprócz moich wczorajszych majtek. - spojrzałam na niego.
- Pozwól mi je zostawić, okey ? - zaśmiał się.
- Głupek. - roześmiałam się i wstałam z ziemi. - Możemy jechać. - założyłam jeszcze na siebie bluzę z kapturem i wyszliśmy z pokoju. Po zjechaniu windą na dół, udaliśmy się prosto do prywatnego samochodu Arias'a, którym ostatnio przyjechał John. Drogę spędziliśmy w ciszy. Po zaparkowaniu na lotnisku, wysiadłam z samochodu, Juan wyjął walizkę i udaliśmy się za rękę w głąb lotniska.
- Na mnie już chyba czas. - spojrzałam na niego. W dresie wyglądał cudownie.
- Uważaj na siebie i pisz co jakiś czas. W wolej chwili dzwoń, albo ja będę dzwonić. Kocham cię. - przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego tors. Pocałowałam go delikatnie i po chwili zniknęłam za grubymi ścianami.
Popatrzyłam jeszcze chwilę jak odchodzi i z rękami w kieszeni i spuszczoną głową, udałem się do samochodu.
Barcelona przywitała mnie z płaczem. Ba, ona płakała razem ze mną i moim rozdartym sercem. Kocham go. Jest też szczęście w nieszczęściu, bo będzie przy mnie osoba, którą kocham jak siostrę.
- Jesteś ! Jak miło cię widzieć. - przytuliła mnie serdecznie na powitanie. Była jedenasta. Na szczęście byłam wyspana, bo mogłoby być nie za ciekawie. - Zawiozę cię do domu, bo pewnie jesteś wyczerpana, a ja muszę jechać do pracy. - oznajmiła kiedy zmierzałyśmy w stronę samochodu.
- Słuchaj, zmęczona to nie jestem, co najwyżej głodna. - zaśmiałam się, - Jedź prosto do ośrodka. - uśmiechnęłam się.
- W sumie to zjesz z chłopakami, bo z tego co wiem to za piętnaście minut mają przerwę. - w sumie to kocham te dzieciaki. Nie widujemy się zbyt często, ale to nic nie zmienia w naszych relacjach.
Ciemnym, długim, krętym korytarzem, wyszliśmy na murawę. Chłopaki właśnie kończyli trening, i po chwili stałam się miśkiem do przytulania.
- No nareszcie się panienka pojawiła w słonecznej Barcelonie. - zaśmiał się Neymar, który obrócił mnie wokół własnej osi.
- Dziś to chyba niezbytnio słoneczna. Przyjechałam i od razu niebo płacze na mój widok, sorry, ale nie myślałam, że jestem tak brzydka. - zaśmiałam się.
- Gdzie tam brzydka. - Pique zlustrował mnie wzrokiem.
- Się pan lustro znalazł. - prychnęłam. - Ale opowiadać, co u was, coś ciekawego mnie ominęło ?
- U nas to po staremu, ale opowiadaj jak u ciebie. Ty masz jeszcze coś takiego jak oficjalna strona nas, a my nie mamy żadnej strony pod tytułem Państwo Arias. - Dani, zawsze potrafił poprawić ludziom humor. Cieszę się, że wrócił na stare śmieci, widocznie nie było mu tam dobrze, bo tam dom twój, gdzie i serce twoje.
- Jakoś żyjemy. Na razie na początku dziennym trasa, koncerty, hotele. Już mam powoli dosyć, ale to już ostatnie dwa miesiące i potem będziemy odpoczywać. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- A dzieci ? Piesek ? - da Silva znacząco poruszał brwiami.
- Pieski mamy dwa, dziecka jeszcze ani jednego. Na razie nie myślimy jeszcze o tym. Mamy jeszcze czas.
- Moja droga, czas może i jest, ale wiesz ...
- Nie wiem Dani, oświeć mnie proszę. - spojrzałam na niego. Filozof Dani się znalazł.
- Potem będziesz już stara. - palnął prosto z mostu. Moje usta ułożyły się w małą literkę o.
- No tak, chcesz żebym nie popełniała tych błędów co ty, a teraz chodźcie, bo jestem głodna.
- Czekaj, tylko sto ? – zdziwienie na jego twarzy było ogromne. – Stawiałbym przynajmniej na jakieś dziewięćset tysięcy. – dodał z miną greckiego filozofa.
- To od razu milion, mniej liczenia. – zaśmiałam się i przeciągnęłam po ustach czerwoną szminką. Opuściłam długie rękawy, a na nogi założyłam złote szpilki. Podeszłam do Arias’a, który właśnie spśikiwał się perfumami od Armaniego. Poprawiłam mu kołnierzyk i wspólnie za rękę udaliśmy się do samochodu, czekającego na nas przed wejściem hotelowym. Po niezbyt długiej drodze, zatrzymaliśmy się przed eleganckim budynkiem. Po czerwonym dywanie weszliśmy do środka, oczywiście nie obyło się bez zdjęć. Następnie zajęliśmy miejsce przy naszym stoliku, przywitaliśmy się z kim należy. Wieczór zapowiadał się bardzo ciekawie.
***
- … aczkolwiek myślę, że tak jest dobrze, co prawda powinno zajść jeszcze zmian, ale jest stabilnie. – przy naszym stoliku odbywała się debata dotycząca polityki. Subtelnie sączyłam szampana i przysłuchiwałam się dyskusji, która w większości składała się z męskich głosów. Odstawiłam kieliszek i postanowiłam zabrać głos.
- Mają panowie rację, ale też nie można wprowadzać dużo zmian na raz, ponieważ nie jest to zbyt dobre dla społeczeństwa. Ludzi najpierw trzeba oswoić z obecną sytuacją. – mimiczny uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Mądrą masz tą narzeczoną Juan. – minister Vives, nie szczędził miłych słów w moją stronę.
- Nie bez powodu już nie dziewczyna. – uśmiech sam wkradł się na moje usta, a rozmowy po chwili zostały wznowione. Miło było posłuchać ludzi, którzy rządzili, ale mieli dobre intencje. Nagle poczułam na swoim udzie uścisk. Była to dłoń Malumy. Wiedziałam co mu chodzi po głowie, bo myślałam o tym samym. Spojrzałam ukradkiem i najdelikatniej jak się dało, przygryzłam wargę. On tylko mimicznie się uśmiechnął. Odczekałam chwilę, w której Londono cały czas gładził moje udo, i przepraszając wszystkich, wstałam od stołu. Zrobiło mi się jakoś dziwnie ciepło. Poszłam przed siebie, a po chwili usłyszałam, żebym zaczekała i lada moment za talię złapał mnie mój ukochany, z którym udaliśmy się bocznymi schodami, nieopodal łazienki, na górę. Byliśmy w zamku, więc korytarze były ogromne i było ich dużo. Przeszliśmy kawałek, aż wreszcie schowaliśmy się w takim małym korytarzyku. Wszędzie było ciemno, a jedyne światło to te zza okien.
- Pégate a mi cuerpo que con tu cintura se ajusta. Cállate no me haga preguntas. Ese pelo lacio, ese abdomencito de gimnasio. Me tiene volando en el espacio. [1] – zmysłowo wyszeptał do mojego ucha, a ja z zachwytu przygryzłam wargę. Jedną ręką jeździł po moich plecach, które pod jego dotykiem wyginały się w łuk, druga ręką natomiast gładził moje odkryte udo. Całował mnie z nadzwyczajną namiętnością. Jego rozpięta koszula oraz idealnie dopasowany granatowy garnitur, sprawiały, że wyglądał jeszcze bardziej seksownie. Przerwał nagle pocałunek i złączeni czołami, wypełnialiśmy ciche otoczenie naszymi nierównymi oddechami, które wręcz się dopełniały, a on zaczął szeptać w moje usta :
- Mi cuerpo extraña tu piel. Quiero volver a explorar tu cuerpo. Vamos a divertirnos que esta noche es pa' pasarla bien. Como en aquellos dias. Cuando gritabas y decias que eras mia. [2] - czułam jak się rozpływam. Zaczęłam robić się mokra. To już zdecydowanie było dla mnie za dużo. Nagle Arias złapał mnie za pośladek. Ułożyłam ręce na jego torsie.
- Como en aquellos dias.- wyszeptałam w jego usta po czym zagryzłam jego wargę, lecz przerodziło się to w jakże piękny walc naszych języków. Nagle jego ręka zaczęła kierować się w niebezpiecznym kierunku. Jego palce zostawiały ślad po sobie, aż nagle znalazły się przy moich koronkowych stringach. Sprawnie odsłonił kawałek czarnego, delikatnego materiału i zaczął zbliżać się w miejsce, które dla każdej kobiety było świętością. Wsunął delikatnie jeden palec.
- Tú y yo. Solita en mi cama. [3] - zwykłe, niezwykłe słowa, brzmiały dla mnie teraz jak najbardziej zbereźne słowa świata. Wydałam z siebie jęk niezgody, kiedy przestał pieścić moją łechtaczkę, jednakże było to tylko chwilowe, ponieważ po chwili poczułam dwa jego palce. Zaczęłam cicho jęczeć, lecz on zamknął moje usta brutalnym pocałunkiem. Zataczał kółeczka jednocześnie modelując rytm. - Ale jesteś mokra. Wiem jak bardzo mnie pragniesz. - musnął moją szyję. - Najchętniej rznął bym cię tu i teraz, nawet na tej podłodze, na tych eleganckich dywanach. - zaczęłam szybciej dyszeć, a jego palce wydziwiały cuda. Delikatnie masował moją kobiecość, a moje majtki były już całe mokre. - Może je zdejmiesz ? Z chęcią ci w tym pomogę. Wiesz, byłbym jedynym, który by o tym wiedział, niesamowicie by mnie to podniecało. - zmysłowo wyszeptał, a ja nawet nic mu nie odpowiedziałam, tylko jeszcze bardziej zaczęłam wić się po jego słowach. Powoli zaczęłam dochodzić, ale on zmienił nieco moje plany. Wysunął palce i złapał z dwóch stron moje majtki. Uklęknął na jednym kolanie i z gracją je ściągnął. Delikatnie podniosłam nogi, aby mógł je zdjąć. Wziął je z podłogi i schował do kieszeni swojej marynarki. - Takie mokre to one chyba jeszcze nie były. - spojrzał na mnie zmysłowo i lekko się zaśmiał. Odsłonił moją sukienkę, tam gdzie był rozporek i pocałował moje podbrzusze od prawej do lewej strony. Następnie zaczął czarować swoim językiem. Delikatnie, z niewielką pomocą swoich rąk, wsunął go we mnie, a dwoma rękami trzymał moje zgrabne uda. Oblizał całą łechtaczkę i wstał z kolan. Jego kciuk znalazł się przy jego wardze, a on zmysłowo na mnie spod byka patrzył. - Nie myślałam, że masz na mnie, aż taką ochotę, kochanie.
- Jeszcze większą niż ci się wydaję. - brutalnie wpiłam się w jego usta i po chwili oderwałam się od niego i odeszłam. Pokierowałam się na dół. Wiedziałam, że zostanie tam chwili dłużej, skutkowałoby tym, że poddałabym się mu, a wtedy mogłaby być nie mała afera. Narzeczony dołączył do mnie, złapał mnie za rękę i po niedługim czasie, bez słowa, znaleźliśmy się na dole i zasiedliśmy kontynuować rozmowę.
***
Na sali rozbrzmiała powolna muzyka. Wszyscy zaczęli wstawać z miejsc, żeby zatańczyć.
- Zatańczy pani ? - ujęłam rękę mojego narzeczonego, którą on z gracją pocałował. Wstałam z miejsca i udałam się pod rękę z moją miłością, na środek parkietu. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a on zgrabnie objął mnie w talii.
- I jak się z tym czujesz, że tylko ty wiesz ? - zagadnęłam, kiedy kołysaliśmy się w rytm piosenki.
- Nieziemsko. - wyszeptał, po czym się zaśmiałam.
- Tylko wybrani znają takie informacje. - uśmiechnęłam się.
- Więc cieszę się, że jestem tym "wybranym". - pocałował mnie lekko w usta. Kołysaliśmy się jeszcze chwilę w rytm piosenki, bez słowa, ale za to ciesząc się swoją obecnością. Po chwili udaliśmy się do stolika, podyskutowaliśmy jeszcze trochę i cały bankiet się skończył. Pożegnaliśmy się i udaliśmy się do wyjścia. Wsiedliśmy do limuzyny i oparłam się wygodnie o Juan'a.
- To teraz reszta nocy nasza, co ? - poruszał znacząco brwiami.
- Na to wygląda, panie niewyżyty. - zaśmiałam się i pocałowałam go - namiętnie, ale jednak z gracją. Przerwał mi niestety dzwonek telefonu. - Kto normalny chce coś ode mnie o pierwszej w nocy ? Halo ? - przeciągnęłam zieloną słuchawkę i zaczęłam się wsłuchiwać, w to co ktoś ma mi arcyważnego do powiedzenia.
- Przeprasza, że psuję ci zapewne przecudowny wieczór z samym Malumą, ale to sprawa niecierpiącą zwłoki. - Eulalia. Człowiek ... Właśnie. Nawet nie wiem jak ją nazwać. Niech będzie, że bardziej szalonego człowieka na tej ziemi, nie znam.
- Więc słucham.
- W czwartek jest arcyważny mecz i jesteś mi potrzebna. Dużo spraw organizacyjnych i czysto biznesowych, a przecież ty jesteś po studiach ! Piłkarze nabawili się kontuzji i teraz tu skupiam swoją fizjoterapeutyczną wiedzę. Proszę, pomóż ! - wręcz błagała. Nie mogłam jej odmówić, za dużo już w tym życiu dla mnie zrobiła.
- Oczywiście, a o której mam samolot ? - znajdowaliśmy się obecnie w Monteríi, więc był to kawałek drogi.
- Dokładnie o czwartej w nocy. Ja na prawdę rozumiem jeśli jednak się rozmyślisz. - nie mówiła tego z wyrzutem - była szczera.
- No coś ty ! Zaraz będziemy w hotelu, wiec wszystko przygotuję i poproszę Juan'a, żeby zawiózł mnie na lotnisko.
- To do zobaczenia w słonecznej Barcelonie. Buziaki. - i się rozłączyła. - Kochanie, niestety, ale nasze nocne plany się dziś nie spełnią. Muszę wyjechać pomóc Eulalii. Wiesz, że nie mogłam jej odmówić. - złapałam go za rękę.
- Wiem i odwiozę cię na to lotnisko. - pocałował mnie w usta. - Tylko nie wiem jak bez ciebie wytrzymam.
- Como en aquellos dias.- wyszeptałam w jego usta po czym zagryzłam jego wargę, lecz przerodziło się to w jakże piękny walc naszych języków. Nagle jego ręka zaczęła kierować się w niebezpiecznym kierunku. Jego palce zostawiały ślad po sobie, aż nagle znalazły się przy moich koronkowych stringach. Sprawnie odsłonił kawałek czarnego, delikatnego materiału i zaczął zbliżać się w miejsce, które dla każdej kobiety było świętością. Wsunął delikatnie jeden palec.
- Tú y yo. Solita en mi cama. [3] - zwykłe, niezwykłe słowa, brzmiały dla mnie teraz jak najbardziej zbereźne słowa świata. Wydałam z siebie jęk niezgody, kiedy przestał pieścić moją łechtaczkę, jednakże było to tylko chwilowe, ponieważ po chwili poczułam dwa jego palce. Zaczęłam cicho jęczeć, lecz on zamknął moje usta brutalnym pocałunkiem. Zataczał kółeczka jednocześnie modelując rytm. - Ale jesteś mokra. Wiem jak bardzo mnie pragniesz. - musnął moją szyję. - Najchętniej rznął bym cię tu i teraz, nawet na tej podłodze, na tych eleganckich dywanach. - zaczęłam szybciej dyszeć, a jego palce wydziwiały cuda. Delikatnie masował moją kobiecość, a moje majtki były już całe mokre. - Może je zdejmiesz ? Z chęcią ci w tym pomogę. Wiesz, byłbym jedynym, który by o tym wiedział, niesamowicie by mnie to podniecało. - zmysłowo wyszeptał, a ja nawet nic mu nie odpowiedziałam, tylko jeszcze bardziej zaczęłam wić się po jego słowach. Powoli zaczęłam dochodzić, ale on zmienił nieco moje plany. Wysunął palce i złapał z dwóch stron moje majtki. Uklęknął na jednym kolanie i z gracją je ściągnął. Delikatnie podniosłam nogi, aby mógł je zdjąć. Wziął je z podłogi i schował do kieszeni swojej marynarki. - Takie mokre to one chyba jeszcze nie były. - spojrzał na mnie zmysłowo i lekko się zaśmiał. Odsłonił moją sukienkę, tam gdzie był rozporek i pocałował moje podbrzusze od prawej do lewej strony. Następnie zaczął czarować swoim językiem. Delikatnie, z niewielką pomocą swoich rąk, wsunął go we mnie, a dwoma rękami trzymał moje zgrabne uda. Oblizał całą łechtaczkę i wstał z kolan. Jego kciuk znalazł się przy jego wardze, a on zmysłowo na mnie spod byka patrzył. - Nie myślałam, że masz na mnie, aż taką ochotę, kochanie.
- Jeszcze większą niż ci się wydaję. - brutalnie wpiłam się w jego usta i po chwili oderwałam się od niego i odeszłam. Pokierowałam się na dół. Wiedziałam, że zostanie tam chwili dłużej, skutkowałoby tym, że poddałabym się mu, a wtedy mogłaby być nie mała afera. Narzeczony dołączył do mnie, złapał mnie za rękę i po niedługim czasie, bez słowa, znaleźliśmy się na dole i zasiedliśmy kontynuować rozmowę.
***
Na sali rozbrzmiała powolna muzyka. Wszyscy zaczęli wstawać z miejsc, żeby zatańczyć.
- Zatańczy pani ? - ujęłam rękę mojego narzeczonego, którą on z gracją pocałował. Wstałam z miejsca i udałam się pod rękę z moją miłością, na środek parkietu. Zarzuciłam ręce na jego szyję, a on zgrabnie objął mnie w talii.
- I jak się z tym czujesz, że tylko ty wiesz ? - zagadnęłam, kiedy kołysaliśmy się w rytm piosenki.
- Nieziemsko. - wyszeptał, po czym się zaśmiałam.
- Tylko wybrani znają takie informacje. - uśmiechnęłam się.
- Więc cieszę się, że jestem tym "wybranym". - pocałował mnie lekko w usta. Kołysaliśmy się jeszcze chwilę w rytm piosenki, bez słowa, ale za to ciesząc się swoją obecnością. Po chwili udaliśmy się do stolika, podyskutowaliśmy jeszcze trochę i cały bankiet się skończył. Pożegnaliśmy się i udaliśmy się do wyjścia. Wsiedliśmy do limuzyny i oparłam się wygodnie o Juan'a.
- To teraz reszta nocy nasza, co ? - poruszał znacząco brwiami.
- Na to wygląda, panie niewyżyty. - zaśmiałam się i pocałowałam go - namiętnie, ale jednak z gracją. Przerwał mi niestety dzwonek telefonu. - Kto normalny chce coś ode mnie o pierwszej w nocy ? Halo ? - przeciągnęłam zieloną słuchawkę i zaczęłam się wsłuchiwać, w to co ktoś ma mi arcyważnego do powiedzenia.
- Przeprasza, że psuję ci zapewne przecudowny wieczór z samym Malumą, ale to sprawa niecierpiącą zwłoki. - Eulalia. Człowiek ... Właśnie. Nawet nie wiem jak ją nazwać. Niech będzie, że bardziej szalonego człowieka na tej ziemi, nie znam.
- Więc słucham.
- W czwartek jest arcyważny mecz i jesteś mi potrzebna. Dużo spraw organizacyjnych i czysto biznesowych, a przecież ty jesteś po studiach ! Piłkarze nabawili się kontuzji i teraz tu skupiam swoją fizjoterapeutyczną wiedzę. Proszę, pomóż ! - wręcz błagała. Nie mogłam jej odmówić, za dużo już w tym życiu dla mnie zrobiła.
- Oczywiście, a o której mam samolot ? - znajdowaliśmy się obecnie w Monteríi, więc był to kawałek drogi.
- Dokładnie o czwartej w nocy. Ja na prawdę rozumiem jeśli jednak się rozmyślisz. - nie mówiła tego z wyrzutem - była szczera.
- No coś ty ! Zaraz będziemy w hotelu, wiec wszystko przygotuję i poproszę Juan'a, żeby zawiózł mnie na lotnisko.
- To do zobaczenia w słonecznej Barcelonie. Buziaki. - i się rozłączyła. - Kochanie, niestety, ale nasze nocne plany się dziś nie spełnią. Muszę wyjechać pomóc Eulalii. Wiesz, że nie mogłam jej odmówić. - złapałam go za rękę.
- Wiem i odwiozę cię na to lotnisko. - pocałował mnie w usta. - Tylko nie wiem jak bez ciebie wytrzymam.
***
- Masz wszystko na pewno ? - upewniał się już drugi raz.
- Wszystko oprócz moich wczorajszych majtek. - spojrzałam na niego.
- Pozwól mi je zostawić, okey ? - zaśmiał się.
- Głupek. - roześmiałam się i wstałam z ziemi. - Możemy jechać. - założyłam jeszcze na siebie bluzę z kapturem i wyszliśmy z pokoju. Po zjechaniu windą na dół, udaliśmy się prosto do prywatnego samochodu Arias'a, którym ostatnio przyjechał John. Drogę spędziliśmy w ciszy. Po zaparkowaniu na lotnisku, wysiadłam z samochodu, Juan wyjął walizkę i udaliśmy się za rękę w głąb lotniska.
- Na mnie już chyba czas. - spojrzałam na niego. W dresie wyglądał cudownie.
- Uważaj na siebie i pisz co jakiś czas. W wolej chwili dzwoń, albo ja będę dzwonić. Kocham cię. - przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego tors. Pocałowałam go delikatnie i po chwili zniknęłam za grubymi ścianami.
***
- Me parte el alma no volver a verte.[4]- oparłem ręce o kierownicę i z piskiem opon odjechałem spod wielkiego gmachu. Po niedługim czasie znalazłem się pod hotelem. Pojechałem windą na górę i udałem się do swojego pokoju. Wziąłem prysznic, a gorąca woda zmyła ze mnie wszystko co złe. Wytarłem jeszcze dokładnie włosy ręcznikiem i rzuciłem go gdzieś na ziemię, a sam położyłem się do łóżka, które na moje nieszczęście, było puste. Złapałem telefon i napisałem jej krótką, wiadomość, a następnie zasnąłem w głębokim śnie.
***
- Eres mi aire, mi todo. [5] - uśmiechnęłam się delikatnie aczkolwiek zrobiło mi się przykro. Byliśmy nierozłączni, a teraz z jednego świata robią się dwa. Mam nadzieję, że zajmę się pracą i nie będę się tak tym przejmować.
- Mi todo. - odpisałam i zablokowałam telefon, aby następnie udać się na pokład samolotu. Usiadłam przy oknie , założyłam słuchawki i wsłuchiwałam się w słowa. Cómo tu me tientas. Cuando tu te mueves. Esos movimientos sexys [6] ... Nie wiem kiedy odpłynęłam.
***
Barcelona przywitała mnie z płaczem. Ba, ona płakała razem ze mną i moim rozdartym sercem. Kocham go. Jest też szczęście w nieszczęściu, bo będzie przy mnie osoba, którą kocham jak siostrę.
- Jesteś ! Jak miło cię widzieć. - przytuliła mnie serdecznie na powitanie. Była jedenasta. Na szczęście byłam wyspana, bo mogłoby być nie za ciekawie. - Zawiozę cię do domu, bo pewnie jesteś wyczerpana, a ja muszę jechać do pracy. - oznajmiła kiedy zmierzałyśmy w stronę samochodu.
- Słuchaj, zmęczona to nie jestem, co najwyżej głodna. - zaśmiałam się, - Jedź prosto do ośrodka. - uśmiechnęłam się.
- W sumie to zjesz z chłopakami, bo z tego co wiem to za piętnaście minut mają przerwę. - w sumie to kocham te dzieciaki. Nie widujemy się zbyt często, ale to nic nie zmienia w naszych relacjach.
***
Ciemnym, długim, krętym korytarzem, wyszliśmy na murawę. Chłopaki właśnie kończyli trening, i po chwili stałam się miśkiem do przytulania.
- No nareszcie się panienka pojawiła w słonecznej Barcelonie. - zaśmiał się Neymar, który obrócił mnie wokół własnej osi.
- Dziś to chyba niezbytnio słoneczna. Przyjechałam i od razu niebo płacze na mój widok, sorry, ale nie myślałam, że jestem tak brzydka. - zaśmiałam się.
- Gdzie tam brzydka. - Pique zlustrował mnie wzrokiem.
- Się pan lustro znalazł. - prychnęłam. - Ale opowiadać, co u was, coś ciekawego mnie ominęło ?
- U nas to po staremu, ale opowiadaj jak u ciebie. Ty masz jeszcze coś takiego jak oficjalna strona nas, a my nie mamy żadnej strony pod tytułem Państwo Arias. - Dani, zawsze potrafił poprawić ludziom humor. Cieszę się, że wrócił na stare śmieci, widocznie nie było mu tam dobrze, bo tam dom twój, gdzie i serce twoje.
- Jakoś żyjemy. Na razie na początku dziennym trasa, koncerty, hotele. Już mam powoli dosyć, ale to już ostatnie dwa miesiące i potem będziemy odpoczywać. - uśmiechnęłam się delikatnie.
- A dzieci ? Piesek ? - da Silva znacząco poruszał brwiami.
- Pieski mamy dwa, dziecka jeszcze ani jednego. Na razie nie myślimy jeszcze o tym. Mamy jeszcze czas.
- Moja droga, czas może i jest, ale wiesz ...
- Nie wiem Dani, oświeć mnie proszę. - spojrzałam na niego. Filozof Dani się znalazł.
- Potem będziesz już stara. - palnął prosto z mostu. Moje usta ułożyły się w małą literkę o.
- No tak, chcesz żebym nie popełniała tych błędów co ty, a teraz chodźcie, bo jestem głodna.
***
- Quiero volver a explorar tu cuerpo ... [7] - kiedy zajadałam się pysznym posiłkiem, rozdzwonił się mój telefon. Wzięłam urządzenie do ręki i przeciągnęłam słuchawkę.
- Baby! - usłyszałam.
- ¡¿ Pa’ que me estas illamando ?! [8] - zapytałam z wyrzutem.
- Dime si es verdad que yo te trae loca. [9] - kontynuowaliśmy naszą zabawną rozmowę.
- ¡ Verdad ! [10] - roześmiałam się razem z ukochanym.
- I tak wiedziałem, że to prawda. - wiedziałam, że szczerzy się teraz jak szczerbaty do sera.
- A ja widziałam, że wiesz, baby.
- Baby! - usłyszałam.
- ¡¿ Pa’ que me estas illamando ?! [8] - zapytałam z wyrzutem.
- Dime si es verdad que yo te trae loca. [9] - kontynuowaliśmy naszą zabawną rozmowę.
- ¡ Verdad ! [10] - roześmiałam się razem z ukochanym.
- I tak wiedziałem, że to prawda. - wiedziałam, że szczerzy się teraz jak szczerbaty do sera.
- A ja widziałam, że wiesz, baby.
[1] Przysuń się do mojego ciała, tak abyś się do niego dopasowała. Zamilknij i nie zadawaj mi pytań. Te gładkie włosy, ten wysportowany brzuszek, sprawiają, że odlatuję.
[2] Moje ciało tęskni za twoją skórą. Chcę znów odkrywać twoje ciało. Zabawmy się, ta noc jest po to, aby ją dobrze spędzić. Tak jak w tamte dni. Kiedy krzyczałaś i mówiłaś że jesteś moja.
[3] Ty i ja. Sama w moim łóżku.
[4] Łamie mi się serce, gdy nie mogę zobaczyć cię ponownie
[5] Jesteś moim powietrzem, moim wszystkim.
[6] Sposób, w jaki mnie kusisz. Kiedy się poruszasz. Te seksowne ruchy ...
[7] Chcę znów odkrywać twoje ciało.
[8] Po co do mnie dzwonisz ?!
[9] Powiedz mi, czy to prawda, że doprowadzam cię do szaleństwa
[10] Prawda !
[3] Ty i ja. Sama w moim łóżku.
[4] Łamie mi się serce, gdy nie mogę zobaczyć cię ponownie
[5] Jesteś moim powietrzem, moim wszystkim.
[6] Sposób, w jaki mnie kusisz. Kiedy się poruszasz. Te seksowne ruchy ...
[7] Chcę znów odkrywać twoje ciało.
[8] Po co do mnie dzwonisz ?!
[9] Powiedz mi, czy to prawda, że doprowadzam cię do szaleństwa
[10] Prawda !
***
WIEM, MIAŁ BYĆ W PONIEDZIAŁEK, ALE CZASU NIE DOGONISZ
JEŚLI KTOŚ SIĘ ZASTANAWIA DLACZEGO NIE "NEYMAROWWA11" JEST AUTOREM I CZY TO TA SAMA OSOBA TO MÓWIĘ - TAK, TO JA TYLKO POD INNYM KONTEM. DLACZEGO ? DLATEGO, ŻE KIEDYŚ PEWNEJ OSOBIE USUNĘLI BLOGA PRZEZ TREŚCI, A NA TAMTYM KONCIE MAM TROCHĘ BLOGÓW I TRUDNO BY BYŁO.
WIĘC WITAM WAS JAKO MALU 93 !!
BUZIAKI :*
(NASTĘPNY BĘDZIE 10 LISTOPADA)
Eulalia wkracza do akcji - boję się, co wymyśliłaś xdd
OdpowiedzUsuńBoże co za niewyżyty koleś jezu XDDD
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny i czekam na kolejny ;*