1. Hoy van a tomar y van a olvidar aquel hombre que las quiso controlar
Pierwsze wersy Tengo un Amor rozbrzmiały, a ja – jak to zwykłam – odwróciłam się na pięcie i udałam do garderoby. On doskonale o tym wiedział, ale nigdy nie skomentował, a ja mu nigdy nie zabroniłam. On należał do mnie, a ja też byłam jego własnością. Oboje wiedzieliśmy, że jesteśmy swoimi światami, a mój boy, w życiu był pretty, ale tam gdzie trzeba – dirty.
- Znowu się zmywasz ? – zapytał Santana.
- A mam patrzeć na to ? Perdoń, ale to nie na moje nerwy. – przyspieszyłam kroku.
- A teledyski ? – czego ten człowiek oczekuje ?
- Przecież wiesz, że staram się ich nie oglądać, a poza tym on doskonale wie, że ma dziewczynę. – zwęziłam oczy. Był specyficznym człowiekiem – niby dało się go lubić, ale był często natrętny.
- Dobrze, że nie chłopaka. – prychnął.
- A co, zazdrosny jesteś ? – spojrzałam mu wyzywająco w oczy.
- O ciebie ? Nie baby. – poruszał palcem. – Mam nadzieję, że ci powiedział, że kiedyś był gejem. – był taki poważny, że przez chwilę chciałam zwątpić, że od zawsze podobały mu się dziewczyny.
- A wspominał może o tym, że byłam królową angielską, hm ? – moja przewaga znacznie wzrastała, a wiedziałam, że to dopiero początek.
- Nie, nawet nie nadmienił. Widocznie ukrywa coś i przede mną i przed tobą. Nie jest ci źle, kiedy teraz myślisz, że chodził z chłopakami do łóżka ?
- A tobie nie jest źle, kiedy wiesz, że stoi przed tobą królowa angielska i nie klęczysz ?
- Niestety, ja to nie ty i klęczał nie będę, ale wiem, że Maluma lubi jak klęczysz. – moja ręka automatycznie wzniosła się w górę, ale jeszcze nad nią panowałam, bo nie chciałam mu zrobić krzywdy. – Kiedyś w łóżku z chłopakiem, a teraz maca go jakaś napalona laska, która ma ochotę na after party i z chęcią zajęłaby twoje miejsce. – prowokował mnie coraz bardziej.
- Tak ? A ja mam ochotę przywalić ci w twarz, a co do tego geja – była lesbijka z byłym gejem to doskonałe połączenie, nie sądzisz ? – odeszłam. Santana stał jeszcze chwilę i otrząsał się z szoku. Szach-mat dupku!
***
- Uff, ale się zgrzałem ! – wszedł do garderoby, kiedy ja siedziałam na kanapie.
- Od tej laski, taa ? – rzuciłam od niechcenia.
- Toć wiesz, że kocham tylko ciebie. – spojrzał w lustro, a ja doskonale go widziałam. Mył twarz wodą, jak to zawsze zwykł. Zdjął koszulkę i przebrał się w następny sceniczny ubiór.
- I nie masz przede mną ŻADNYCH tajemnic ? – zakładał następną koszulkę.
- Nie mam. – spojrzał mi w oczy. Wstałam, bo miałam ochotę ulotnić się z tego pomieszczenia. Niestety Kolumbijczyk miał inne plany dotyczące mojej obecności. Podszedł do mnie i chciał chwycić mnie za biodra, ale skutecznie odepchnęłam jego ręce.
- Przeprszam. – skierowałam się do drzwi.
- Co cię ugryzło ?! – spytał zdezorientowany. W odpowiedzi trzasnęłam drzwiami.
***
- Pretty boy, dirty boy babys ! – krzyknął i posypała się fala gromkich braw. Nie było końca, ciągnęły się one aż do momentu pojawienia się ów boy’a.
- Następny koncert za nami ! Dziękuje wam wszystkim, ale to dopiero początek. – uśmiechnął się i zaczął wszystkich po kolei przytulać. Stałam na samym końcu, więc zgrabnie uwinęłam się do garderoby. Wzięłam wszystkie swoje rzeczy, żeby niczego nie zapomnieć, ale niestety byłam na niego jeszcze skazana – musieliśmy całą ekipą jechać do hotelu, z panem Lucasem Santaną na czele. Moja przemyślenia przerwał Juan.
- O, tu jesteś. Daj mi chwilę i już jedziemy. – zabrał swoje rzeczy i mogliśmy jechać. Oczywiście Santana zaczepił mnie przed autokarem.
- Mam nadzieję, że jemu przynajmniej powiedziałaś. – kpił sobie ze mnie. Nie starał się powiedzieć tego nawet w miarę dyskretnie.
- Co miała mi powiedzieć ? – uniósł brwi Arias.
- Przynajmniej wtedy ci kolana odpoczywały. – szepnął mi na ucho i wsiadł do środka.
- O co chodzi ? – zdezorientowany Kolumbijczyk nadal nie wiedział o co chodzi.
- Nie ważne Luis. – zlałam go, a sama udałam się na schodki, prowadzące do głębi autokaru.
***
W autokarze zajęłam miejsce na samym końcu, pod pretekstem krótkiej drzemki. Założyłam słuchawki, a muzyka zaczęła lecieć „Jason derulo – Naked = cytat” Zaczęłam rozmyślać, czy to co powiedział Santana, może być przynajmniej w dziesięciu procentach prawdą. Stety, niestety, moje przemyślenia przerwał widok hotelu za oknem. Wstałam, zdjęłam słuchawki i udałam się do wyjścia. Ostrożnie zeszłam po schodkach i pokierowałam się do następnych drzwi. Wejście pięciogwiazdkowego hotelu otworzyło się i każdy rozszedł się w swoją stronę. Cześć ekipy poszła jeszcze coś zjeść i wypić po drinku, inni poszli grać w bilard, a ostatnia grupa – w tym ja i Juan – udaliśmy się do pokojów. Nie odzywaliśmy się do siebie, a kiedy wyszliśmy z windy, jedyne zdanie jakie padło to - Czy masz kartę ? - z ust Arias’a. Potem tylko szybki prysznic – oddzielnie ma się rozumieć – i spać. Jutrzejszy dzień nie zapowiadał się wcale dobrze, albo przynajmniej to było tylko złudzenie.
***
W nocy co chwilę wybudzały mnie koszmary. Za którymś razem, już nie wytrzymałam, wstałam i wyszłam na balkon. Ah, Cartagena. Panorama miasta z dwudziestego trzeciego piętra, zdecydowanie zatrzymywała dech w piersiach, tak samo jak widok mojego narzeczonego z rana. Obróciłam w palcach pierścionek. Santana pewnie chciał mnie tylko skompromitować. Nie mogę mu przecież pokazać jaka to ja jestem (słaba). Ostatni raz zaciągnęłam się świeżym powietrzem i wróciłam do łóżka. Tej nocy nie obudził mnie już żaden (czarny sen).
***
- Suba suba, la temperatura
- Temperatura to już wzrosła, ale we mnie. Halo – przeciągnęłam zieloną słuchawkę.
- Jak się czujesz ? – spytał troskliwie.
- Estoy bien, gracias, ale dlaczego pytasz ? – zdziwiona nieco jego opiekuńczym tonem, postanowiłam dowiedzieć co jest przyczyną owej sytuacji.
- Przecież wiem, że w nocy nie mogłaś spać. Krzyczałaś, płakałaś, a nawet wiem kiedy wstałaś i poszłaś na balkon. – wiedział – Jesteśmy na śniadaniu, nie chciałem Cię budzić tak wcześnie, bo wiem, że i tak wystarczająco mało spałaś. – mój dirty boy miał dobre serce. Doskonalszego nie znałam.
- Za niedługo będę, kończę, pa! – rzuciłam telefonem na łóżko, a sama w tempie niczym Pendolino, zwarta i gotowa w niecałe dwadzieścia pojawiłam się na dole. Odnalazłam ich po chwili przy stoliku nieopodal okna. Śmieli się, jedli. Ja, w szarym dresie, udałam się z rękami w kieszeni i kapturem na głowie, do nich. Usiadłam obok Juan’a.
- Buenas diaś, todos – bez większego szumu odsunęłam krzesło i zajęłam swoje miejsce. Ucałowałam go w policzek, na którym był kilku dniowy zarost. Doskonale widziałam tą minę Santany oraz ten niemy uśmiech Malumy.
- To co dziś robimy ? – Arias nie był człowiekiem, który lubił siedzieć w miejscu. On podróżowanie miał we krwi. Tak jak troskliwość, która była jego drugim imieniem.
- Proponuję jakiś spacer, mogą być nawet ROMANTYCZNE miejsca. – Lucas nie dawał za wygraną.
- Zdecydowanie się zgadzam. – zmierziłam go wzrokiem. – Aczkolwiek wydaje mi się, że ty chyba nie chciał być samemu chodzić po miejscach pełnych miłości w powietrzu, czyż nie ? – królowa angielska ponownie miała przewagę nad błaznem.
- Może nie jest to moje największe marzenie, ale przynajmniej będę tam osobą, która bardziej kocha. – wyzywająco spojrzał mi w oczy.
- Może i bardziej, no ale jakoś żadna cie nie chce. Widocznie nie masz tego czegoś. – zaśmiałam się złośliwie. Juan patrzył na mnie i nie dowierzał, a reszta ekipy też dziwnie na nas patrzyła, ale my dopiero się rozkręcaliśmy.
- Bo ty masz, pff. – niestety, mój cięty język się pwoli rozwiązywał i wiedziałam, że za chwilę ktoś może usłyszeć kilka niemiłych słów – nie życzyłabym tego nawet największym wrogo.
- Chyba jednak mam skoro siedzi przy mnie już nie chłopak, a narzeczony. – na mojej twarzy zagościł trumfiarski uśmiech.
- Wiesz, nie miał z kogo wybierać, to wziął pierwszą lepszą. – on też nie miał dość. Olaliśmy cały team i konwersację przeprowadzaliśmy sami.
- Właśnie, że miałem … - Luis nie wytrzymał, ale zatknęłam mu usta, czym przerwałam wypowiedz.
- Ho, ktoś tu chyba zazdrosny jest. To co, teraz będziemy się o chłopaka bić, pseudogeju ? – roześmiałam się. Oczy mojego chłopaka o mało co nie spadły na ziemię, a reszta… oni tym bardziej nie wiedzieli co się dzieje.
- I tak bym wygrał, ale niestety gejem nie jestem ani nie BYŁEM, tak jak niektórzy. – doskonale wiedziałam o co mu chodzi. – I z ŻADNĄ lesbijką się nie spotykałem. – oj, dolewa oliwy do ognia.
- Wcale się nie dziwię, bo z ciebie to nie facet, tylko baba, wiec randki sam na sam zdecydowanie ci wystarczały. – uśmiech nie schodził mi z twarzy – dobra mina do złej gry.
- A co, z doświadczenia wiesz ? – miarka się przebrała, chociaż to nie ja jestem tak głupia, żeby nie zorientować się, że to wszystko kłamstwo.
- To nie ja spałam z gejem.
- Żebyś się nie zdziwiła, była lesbijko. – pluł jadem jak popadnie i z tego powodu nie zawsze trafiał.
- Mówiłeś o sobie, tak ? – złożyłam ręce i podparłam nibi brodę.
- Może mi opowiesz jak wygląda taki seks, co ?
- Seks z gejem już nie wystarcza ?
- To jak to jest ? – wiedziałam, że czeka mnie ciekawa rozmowa z narzeczonym i wyjaśnienia reszcie ekipy, ale jak na razie – warto to kontynuować.
- Co ja ci będę mówić, przecież doskonale o tym wiesz, babo. Wiesz, nie chciałbym ingerować w twoje życie seksualne, ponieważ mam swoje i wiesz… nie wypada. – ściszyłam głos.
- Ale równie dobrze zaraz możesz go nie mieć, pani królowo angielska. – jeszcze trochę się powstrzymywałam.
- Błazen jak zwykle potrafi mi poprawić humor, w sumie do tego jest przecież zatrudniany. I do …… gejów. – mina Juan’a – bezcenna. Takiego „o” to Nawet na drukarce nie wydrukujecie.
- Pani niezależna.
- Miss Independent, miło mi. – podałam mu ręce, której nie uścisnął. Widziałam jak Malumy nucił piosenkę, której tytuł został wspomniany. – A teraz przeprasza – wstałam z krzesła – ale królowa angielska ma swoje zadania do wykonania…
- Z …. w łazience. – palant.
- Debilionie, nie pogrążaj się. – uśmiechnęłam się. – To, że ty musisz używać, to nie znaczy, że wszyscy. – i odeszłam. Jedynie co to widziałam rozzłoszczonego Arias’a, który groził palcem i patrzył wyzywająco w oczy Santanie. Z ust wyczytałam tylko jedno – Potem sobie poważnie pogadamy. – a po chwili znalazł się obok mnie i wspólnie udaliśmy się do pokoju. Wiedziałam, że poważnie to dopiero będzie. Wystarczyło przekroczyć tylko próg apartamentu.
***
WITAM NA NOWYM BLOGU !
NIEZWYKLE SIĘ CIESZĘ, ŻE WRESZCIE DOPUSZCZAM TE OPOWIADANIE DO OBIEGU !
MAM NADZIEJĘ, ŻE PRZYPADNIE WAM DO GUSTU
A TYMCZASEM ZAPRASZAM DO KOMENTOWANIA
BUZIOLE
Och, kochana. Ja po prostu wiem, że tu się będzie działo! :D
OdpowiedzUsuńZostaje :)
OdpowiedzUsuńNY
czemu tego wcześniej nie widziałam....?? dodaje do obserwujących i lecę czytać dalej!
OdpowiedzUsuńzapraszam tez do mnie ;D
upewnijmnie.blogspot.com