6. ¡De Malas!

Dzień przed meczem, czyli ten najbardziej zakręcony. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik na jutrzejszy wieczór. Dlatego też w wygodnych adidasa, dresie i zwykłej białej koszulce, od rana robiłam maraton po ośrodku. Hotel - załatwiony, stroje - przygotowane, buty - do pary, piłkarze - wszyscy zdrowi i bez okresu... co ? Dobra, uznajmy, że na przykład taki Neymar ma ciężki okres przynajmniej raz na trzy tygodnie. Dobra, dalej. Bilety dla rodziny - wydane, zaproszenia - rozesłane, posiłki - zamówione, skład - dostarczony i potwierdzony, wszystko - prawie gotowe, Maluma - zaniedbany, ups, wystąpił błąd w systemie. Miałam chwilę oddechu, dlatego też udałam się na jakiś lunch. Wybrałam wyjątkowo knajpkę w bezpiecznej odległości od ośrodka, gdyby stało się coś, że jestem potrzebna. Powiadomiłam Eualię, że wychodzę i szybkim spacerkiem doszłam do budynku. Po odebraniu zamówienia, przez przesympatycznego kelnera, wybrałam numer narzeczonego.
- Halooo ? - oznajmił zaspany i zaraz po tym zaczął ziewać. No tak, rozbudziłam królewicza.
- Cześć kochanieeee - powiedziałam niepewnie, a za razem radośnie. - Na prawdę nie chciałam cię obudzić.
- Nie szkodzi, na prawdę nie szkodzi. - i znowu zaczął ziewać co udzieliło się również mi. - To kiedy do mnie wracasz ?
- W piątek na 19 będę. - oznajmiłam radośnie.
- Stęskniłem się, cholernie się stęskniłem. - tak bardzo mi już go brakowało. Byliśmy bardzo przyzwyczajeni do tego, że jesteśmy ciągle razem, że wszystko robimy wspólnie, aż tu nagle taka niespodziewana przerwa.
- Ja też. - upiłam łyk kawy przyniesionej przez kelnera.
- Tu jest i tak nudno, a bez ciebie to już tragedia. Już czekam tylko, żeby wrócić do Medellin na te dwa dni i czuć się nareszcie jak u siebie. Okey, koncert są fajne, kocham muzykę, kocham o co robię i kocham moich fanów, ale wszystko ma dwie strony medalu. Większość zna tylko tą najjaśniej błyszczącą, co jest na swój sposób smutne. - chciałam się właśnie w tej chwili znaleźć w jego objęciach. - Wybacz kochanie, ale jestem jeszcze zmęczony i chciałbym iść spać, nie pogniewasz się ?
- Jasne, że nie, śpij dobrze. - odpowiedziałam lekko przybita.
- Bez ciebie nigdy nie śpi mi się dobrze, kocham cię.
- Ja ciebie też. - połączenie zostało zakończone.

***

- Toć prosiłam, żeby nie ruszać stamtąd butów, Neymar do cholery ! - nie można było ich zostawić nawet na chwilę samych. - Teraz będziesz po treningu zapierdalał po następną parę i na kolanach je pastował ! - resztki mojej cierpliwości zostały wykorzystane przez piłkarzy idiotów.
- A ja ... - zaczął Gerard.
- Nie ! - krzyknęłam zła i odeszłam od tego zbiorowiska.
- Co tak na nich krzyczysz ? - zapytała roześmiana Eulalia.
- Bo z nimi się nie da normalnie ! - warknęłam i poszłam usiąść w gabinecie, aby trochę ochłonąć. Zaparzyłam sobie kawę i rozmyślałam na życiem.
Somebody come get her, she's dancin' like a stripper [1] - Gerard zaczął śpiewać, wchodząc bez pukania. Najpierw się roześmiałam, a potem zaczęłam śpiewać razem z nim.
- Ale ona nie tańczy jak striptizerka. - wtrącił się Da Silva z mądrą miną.
- Nie sadzisz, że takie rzeczy powinien oceniać jej narzeczony ? - zapytał go, Pique.
- W sumie to masz racje. - coraz bardziej byłam zażenowana ich żałosnym zachowaniem. Ale mają rację - takie rzeczy powinien oceniać mój ukochany.

***

- Mam już dosyć na dzisiaj, żegnajcie. - dusza z moim trupim ciałem, pojechały taksówką do domu i rzuciły się prosto do łóżka. Lecz tak na prawdę spały tylko pięć godzin. Nim zdążyłam na dobre zasnąć, mój budzik rozdzwonił się znowu. Wzięłam szybki prysznic, usiadłam do mail'a i ogarniałam pracę. W międzyczasie zjadłam śniadanie i na godzinę dziewiątą ponownie zawitałam w ośrodku. Chłopaki mieli lekki trening, ja posprawdzałam wszystko, poroznosiłam dokumenty i teraz zostało tylko czekać na przyjazd gości. Kiedy już dotarli, powitałam ich serdecznie, a Ramos znowu mi się przyglądał, ale nim się zakręciłam obok niego znalazła się już Eulalia i posyłała mu uśmieszki. Szaleństwo. Odprowadziłam delegację, przywitałam następną, czyli prezesów, prezydentów, szefów i innych ważnych osobistości. Poszłam jeszcze do naszej dzisiejszej osiemnastki i życzyłam szczęścia, a sama udałam się na trybuny obok Eulalii i Daniego, którego niestety żółte kartki wykluczyły z gry. Spędziliśmy cudownie czas, a potem po wygranym 4-1 meczu, udaliśmy się wszyscy na małą potańcówkę do pobliskiego klubu. Wróciłyśmy po dwunastej w nocy, a ja nie czułam się za dobrze. Zdjęłam wszystkie ciuchy i rzuciłam się do łóżka z wyrzutami sumienia, bo znowu nie zadzwoniłam przez cały dzień do Juan'a.

***

Wstałam rano z wysoką gorączką. Była godzina siódma, o dziesiątej miałam lot. Wzięłam pierwsze lepsze tabletki, założyłam ciepły dres, choć za oknem było dwadzieścia sześć stopni! Schowałam pozostałe rzeczy do walizki i z laptopem w ręku udałam się na dół. Zjadłam naleśniki z nutellą, przygotowane przez Rosberg, i potem jak za sprawą magicznej różdżki, czas miną w mgnieniu oka, i przyszedł czas pożegnań. Spłynęły nam łzy po policzkach i udałam się do swojego gate'u. Nie czekając długo, znalazłam się na pokładzie samolotu. Zajęłam wyznaczone miejsce i wsłuchując się w piosenki, przykryta po uszy kocem, odpłynęłam w krainę Morfeusza.

***

Zostało tylko dwie godziny aby znaleźć się w San Jose del Guaviare. Powiadomiłam o tym narzeczonego, a sama spędziłam ten czas na pisaniu wiadomości, przy okazji dostałam mail'a od samego Bartomeu z podziękowaniem za pomoc. Odpisałam, i poleciłam się na przyszłość. Kiedy samolot wreszcie wylądował zwlokłam swoje chore cztery litery i wysiadłam, a następnie udałam się po walizkę, a jeszcze później w głąb lotniska. W tłumie wypatrzyłam swojego towarzysza życia.  Przyśpieszyłam kroku, postawiłam ramiona i dosłownie wleciałam mu w ramiona. Zanurzyłam się w jego bezpiecznym objęciu, a łzy szczęścia płynęły mi po policzku. Tak za nim tęskniłam ! Byłam uzależniona od jego obecności. Gładził moje włosy i co chwilę całował w głowę.
- Tak bardzo się stęskniłem. - wyszeptał.
- Ja też, kochanie, ja też. - odszeptałam i spojrzałam w te piękne brązowe oczy, lecz nagle przeniosłam wzrok na jego usta i wpiłam się w nie namiętnie. Pocałunek był pełen namiętności. Byliśmy spragnieni, tak jak na pustyni jest potrzebna woda, tak teraz był nam potrzebny taniec naszych języków. W momencie kiedy zabrakło nam tchu , oderwaliśmy się od siebie. Popatrzyliśmy chwilę sobie w oczy i następnie za rękę, w ciszy udaliśmy się do samochodu, którym pojechaliśmy do hotelu.

***

Nie czułam się za dobrze, co nie uszło uwadze Londono.
- Kładź się w tej chwili, zaraz przyniosę tabletki. - jego stanowczy ton był przerażający.
- Tak. - przewróciłam oczami.
- Tak, co ?
- Tak, panie ? A co ty się w Grey'a bawisz ? - prychnęłam.
- Może. - odrzekł.
- Żebyś ty go jeszcze przeczytał. - lekko się roześmiałam.
- Bo ty czytałaś. - tym razem to on prychnął.
- Zapewne gdyby coś to zmieniło w moim życiu łóżkowym to bym przeczytała, i bym zmieniła, ale nie łóżko, a ciebie. - oznajmiłam, napojona wielką powagą.
- Koleżanko, nie pogrywaj sobie ze mną, okey ? - spojrzał w moje oczy, uprzednio kładąc się brzuchem na moje nogi i podając mi wodę oraz tabletkę.
- A nie pamiętasz jak śpiewałeś motívate, utilízame [2] ? - zaśmiałam się i połknęłam tabletkę.
- Pamiętam, więc co, planujesz me użyć ? - zaśmiał się i odstawił szklankę na stolik przy łóżku.
- A nie potrzebuję pisemnej zgody, panie Arias, gdyby chciałby mnie pan pozwać ? - spojrzałam spod ukosa.
- Raczej ja powinienem prosić o to panią, pani Crispim. - ujął moją dłoń i ucałował. - Ale dzisiaj chyba już nie czas na żadne contrato ou sin contrato [3], idziemy spać. Sprawy papierkowe jutro. - wstał z łózka, zdjął koszulkę, którą rzucił na krzesło i wsunął się pod kołdrę. - Dzisiaj będzie mi się chyba przecudownie spało. - przytulił się do mnie.
- Nie chyba, tylko na pewno, kochanie. - i tak wspólnie oddaliśmy się w krainę Morfeusza.

***

Rano obudziło mnie chodzenie po pokoju nikogo innego jak Arias'a. Uchyliłam leniwe powieki, ale jak szybko otworzyłam, tak szybko zamknęłam. Słońce nieźle dawało po oczach, a do tego strasznie bolała mnie głowa. No skandal !
- Jak się czujesz ? - zauważył, że już nie śpię i rzucił się obok mnie na łózko.
- Średnio. - chciał mnie pocałować, ale go odepchnęłam.
- Nie całuj mnie lepiej, bo się zarazisz jeszcze i dopiero będzie.
- To najlepiej zamknę cię w izolatce i spotkamy się jak będziesz już w pełni zdrowa. - ironicznie zaczął wykręcać oczami.
- Bo jak się facetowi CHCĘ, to kobiety zawsze boli głowa. - stwierdziłam z miną barcelońskiego filozofa Daniegasa Alveasa VI.
- Ale przyznaj ... - zrobił pauzę - że seks ze mną jest zajebisty. - szeroko się uśmiechnął.
- Żałuj, że nie mam pod ręką poduszki. - roześmiałam się.
- Masz ją pod sobą, czyli tak jak mnie masz czasami pod sobą. - pacan, pacan, pacan.
- Wiecznie niewyżyty. - tym razem to ja, niczym zawodowa aktorka, przewróciłam oczami.
- Kochanie, już omawialiśmy ten temat i ten powód, przecież dla niego też jesteś ze mną.
- I dlatego, że to ty w tym związku jesteś idiotą. - myślałam, że i tym razem się obrazi i zapewne oburmuszy ale nic takiego nie nastąpiło, przeciwnie, wpił się w moje usta. - Toć mówiłam, żebyś mnie nie całował !
- Ale nie krzyczałaś. - szczegóły.
- Krzyczeć to ja ... - bezczelnie mi przerwał.
- Z tobą w łóżku, kochanie. - naśladował mój głos, a  ja tępo na niego patrzyłam. - A co, tak nie jest ? - z wyczekiwaniem na mnie patrzył.
- Weź ty albo zmień dilera, albo bierz połowę, albo ewentualnie dorośnij lub w nagłym przypadku se rentgen mózgu zrób. - dziobnęłam go palcem w czoło.
- To jest taki rentgen ? - zdziwiony popatrzył.
- Własnie zaliczyłeś badanie, z wynikiem negatywnym. - mina Daniegasa wróciła.
- Zaliczyć to ja mogę ciebie, mała. - poruszał brwiami znacząco.
- Zaliczyłeś już dawno, teraz możesz się już tylko pieprzyć. - ah, ta obojętność.
Your pussy is my favoruite. [4] - zaczął śpiewać.
- No jakby mogła nie być. - dumnie się uśmiechnęłam. - Ale ej, to zabrzmiałoby jakbyś miał kilka i to moja byłaby twoją ulubioną. - założyłam ręce na piersi i mimo słabego samopoczucia, wstałam z łóżka i odeszłam kawałek, lecz po chwili odwróciłam się, żeby krzyknąć - ¡De Malas! [5]
- Z tobą, kochanie, całe życie, cały czas. - odkrzyknął i podszedł do mnie i objął mnie w pasie. - To co ? Idziemy ? - zaśmiał się i ułożył brodę na moim ramieniu.
- Powaliło cię ! Przecież wiesz, że źle się czuje. - odwróciłam się do niego.
- Żartowałem. - cmoknął mnie w usta. - Ale mam też dobre wiadomości. W środę mieliśmy być w domu, ale dwa koncerty wyskoczyły i jutro po południu mamy samolot. - ta wiadomość sprawiła, że poczułam się o niebo lepiej.
- Nareszcie. - mocno go przytuliłam.


[1] Ktoś przyszedł, aby ją mieć, tańczy jak striptizerka,.

[2] Nie czekaj, użyj mnie.

[3] Umowy lub bez umowy.

[4] Twoja cipka jest moją ulubioną.

[5] Pieprz się!

***

-> 30 PAŹDZIERNIKA

Komentarze

  1. Jak zwykle świetny rozdział!
    Czekam na kolejny i życzę weny.
    PS: Miałam kłopot z wyszukaniem opowiadania i pomyślałam, że mogłaś je usunąć. Głupia ja! XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział
      https://jedna--noc.blogspot.com/2017/10/rozdzia-czwarty.html?m=1

      Buźka!

      Usuń
    2. Zapraszam na piąty rozdział:
      http://jedna--noc.blogspot.com/2017/11/rozdzia-piaty_10.html

      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. He he he, świetne xd Maluma geniusz :'D Ale ale! Gdzie Hamilton? :o
    Czekam na next, sis ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Maluma uwielbiam :D Niewyżyty koleś haha xd
    czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapraszam na nowy rozdział :)
      https://my-life-is-die.blogspot.com/2017/11/11.html

      Usuń
    2. Zapraszam na kolejny rozdział ;)
      https://my-life-is-die.blogspot.com/2017/11/12.html

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

16.

14