5 Oye baby no seas mala. No me dejes con las ganas
- Tak, tak, rozumiem, aczkolwiek wiem, że aż tyle nie będzie, no ale okey. - przeprowadzanie rozmowy z wyższymi głowami, stało się dzisiaj moim zadaniem. Z Arias'em rozmawiałam tylko chwilę przy śniadaniu. Była już godzina 18, a ja nadal tu tkwiłam i wychodziło na o, że jeszcze się zejdzie.
- Spotkamy się jutro i pogadamy o wszystkim wnikliwiej. - Heves na szczęście był bardzo sympatycznym człowiekiem, co oczywiście było na wielki plus. Wzięłam dokumenty i poszłam do Euli.
- Prawie ogarnięte. - oznajmiłam i usiadłam na ławce obok chłopaków, którzy czekali w kolejce.
- Ja mam jeszcze tą połamaną trójkę - Munir, Pique i połamaniec wszystkich połamańców - Neymar.
- Temu ostatniemu to raczej coś na głowę spadło. - zaśmiałam się, a on o dziwo oderwał się od telefonu.
- Ewentualnie wpadło w oko i promieniuje aż do głowy. - doktor Gerard musiał wtrącić swoje pięć groszy.
- Promieniuje, ale twoja głupota. - wielce oburzony uderzył doktora w ramię.
- Dobra, ja lecę. Spotkamy się w domu, bo już nie mam po co tu siedzieć, a papiery przejrzę w domu. - pożegnałam się ze wszystkimi i zamówiłam taksówkę, którą udałam się do Pedralbes. Kiedy przekroczyłam próg, była godzina dziewiętnasta. Zrobiłam sobie jedzenie i następnie postanowiłam iść się odprężyć podczas długiej kąpieli. Gorąca woda wywołała na moim ciele gęsią skórkę, a piana okrywała moje ciało niczym kołdra. Niespodziewanie rozdzwonił się mój telefon. Upiłam łyka szampana, a następnie odebrałam.
- Tak baby ?
- Stęskniłem się. Za tobą, za twoim głosem, uśmiechem, ciałem. - na końcu lekko się zaśmiał.
- Dirty boy. - uśmiechnęłam się szeroko, jakbym miła nadzieję, że on to zobaczy.
- Te convertiste en mi adicción ven y calma esta obsesion q me matan las ganas de tenerte en mi cama. [1] - zmysłowo wypowiedział do telefonu. Gdyby był tu, wiedziałabym co czynić.
- En su cama ... En nuestro cama. [2] - przygryzłam wargę.
- Nuestro. - powtórzył. - A co teraz robisz, oprócz tego, że rozmawiasz ze swoim niegrzecznym chłopakiem i zapewne przygryzasz wargę ? - zaśmiał się na ostatnie słowa.
- Oprócz tego, że rozmawiam z moim niegrzecznym chłopakiem i przygryzam wargę, to aktualnie biorę przyjemną kąpiel. - upiłam łyk trunku.
- Wiesz jakbym chciał się znaleźć z tobą tam i wiesz co bym zrobił ? - jego słowa działały na mnie zniewalająco.
- Znając życie wyszeptał byś : Pégate a mi cuerpo que con tu cintura se ajusta [3]., a następnie spełniłbyś moje fantazje, papi. - wiedziałam, że uśmiecha się do telefonu.
- I zabrałbym cię tam gdzie nie byłaś. - wyszeptał.
- Wiem. - odrzekłam i wypiłam do końca zawartość kieliszka.
- Jeszcze trochę i zabiorę cię tam, a teraz muszę uciekać. Besitos. Mua! - pik pik pik. Zaczęłam odczuwać tą pustkę. Chciałam go przytulić, pocałować, a nawet dać się zabrać w nieznane.
- To już uzależnienie ! - krzyknęła Eulaila.
- Raczej obsesja. - oznajmiłam, obracając w dłoniach telefon.
- Też bardzo prawdopodobne, - wyjrzała za okno. - Powieścinie być ze sobą dwadzieścia cztery na dobę.
- Dwadzieścia cztery na dobę to ja się będę z nim pieprzyć jak wrócę. - obojętność.
- In the bed all day, bed all day, bed all day. Fucking in, fighting on. [4] - zaczęła z ironią nucić pod nosem.
- A żebyś wiedziała ! - wstałam z krzesła. - A teraz przepraszam, ale idę wypełniać swoje obowiązki. - i trzasnęłam drzwiami, aby następnie udać się do wypełniania papierów.
- I'm not trying to fuck tomorrow baby I want you, now now [5] - mój narzeczony wznowił moje rozmyślania o nim. Uśmiechnęłam się. Potrafił sprawić, ze jestem mokra, nawet jeśli nie było go w pobliżu.
- I want you have with me, now, in this moment, baby, you make me good. [6] - odpisałam i zablokowałam telefon. Nie miałam czasu na rozmyślanie o nim i o moich bujnych fantazjach. Telefon wylądował w mojej torebce, a ja przeglądałam papiery. Znowu i znowu, aż do usranego wieczora.
- I want you have with me, now, in this moment, baby, you make me good. [7] - uśmiechnąłem się, a następnie zagryzłem wargę.
- Oj, zrobiłbym. - powiedziałem do siebie,
- Coś się stało ? - zapytała Dani.
- Nie, wszystko w porządku. - uśmiechnąłem się, wstałem od stołu i poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i myślałem jak wytrzymam jeszcze sześć dni, sześć ciężkich dni. Gdybym tylko mógł teraz przerwać tę trasę ... Spokojnie, dam radę. Mam przynajmniej taką nadzieję.
Zażenowana tym, że nie wysłałam mu przez resztę dnia żadnego sms'a, wzięłam telefon do ręki. Po pierwsze - 5 nieodebranych. Po drugie - 10 wiadomości. Po trzecie - 2% baterii. Niech to szlag ! Szybko, za pomocą Cartiera, udałam się do domu. Podziękowałam mu i wysiadłam z samochodu, a następnie niczym burza, wparowałam do domu. Szybko podłączyłam telefon i wybrałam numer ukochanego. Jeden sygnał, drugi, trzeci, nic. Cholera, Potem znowu. Pierwszy, drugi, trzeci, nic. Wybrałam numer Dani, na szczęście odebrała.
- Cześć, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Nie, jasne, że nie. - powiedziała jak zwykle pogodnym głosem.
- Jest tam może Maluma gdzieś ? - przeszłam do sedna.
- Jest, ale właśnie gra koncert. Martwił się o ciebie, w sumie to ma zaraz przerwę, więc przekażę, że dzwoniłaś. - kurde, zapomniałam ! Jeszcze te wyrzuty sumienia.
- Okey, więc będę czekać. Pa ! - rozłaczyłam się i rzuciłam na łóżko. Czas dłużył się niemiłosiernie. Zastanawiałam się czy będzie zły, ale w sumie kto by nie był ?
- Quiero volver a explorar... [8] - szybko odebrałam.
- Halo ?
- Nareszcie ! Kurde, myślałem, że coś się stało. - oznajmił z wyrzutem.
- Yyy... No nareszcie. Byłam zabiegana i nie miałam czasu. Tak wiem, ile zajmuje napisanie krótkiej wiadomości. - odrzekłam ze skruchą.
- Żeby mi to było ostatni raz, ale teraz nie mogę już gadać. Grunt, że wszystko w porządku, może odezwę się później. Cześć. - pik pik pik. Czy się nie gniewa ? Nie byłabym tego taka pewna, ale nie zaśmiecając sobie już dzisiaj głowy, poszłam przygotować się do spania, a telefon nie zadzwonił już ani razu dzisiejszego dnia.
Nie najlepszy humor dawał o sobie znać już od samego rana, dlatego też z wyrzutem wymalowanym na twarzy, zwlokłam się z łóżka i ogarnęłam się do pracy. Czarna obcisła sukienka i złote szpilki od samego Cristian'a Laboutin'a, prezentowały się razem jak należy. Pomimo mojego słabego samopoczucia, czekała mnie dzisiaj rozmowa w imieniu Lucho, z przedstawicielami Madrytu, a także z kapitanem owego zespołu. Szybko złapałam torebkę, uprzednio wrzucając do niej telefon i taksówką udałam się pod gmach barcelońskiego biura. Po dotarciu na miejsce, jak się okazało, goście już czekali, aczkolwiek to oni przyjechali za wcześnie.
- Kevin Roldan, baby ! - na cały głos na korytarzu krzyczał Gerard, nucąc pod nosem Me tienes loco.
- Przymknij się trochę ! Zidane i Ramos siedzą w sali konferencyjnej, a ty się wydzierasz. - chciałam go strzelić w głowę, ale był trochę za wysoki.
- Po pierwsze to Sergio już śpiewał ze mną, a po drugie Eulalia już się nimi dobrze zajęła. - uśmiechnął się.
- Cholera, znowu Ramosa podrywa ?! - krzyknęłam i szybkim krokiem udałam się do pomieszczenia. Pchnęłam szklane drzwi i po chwili z uśmiechem wymalowanym na twarzy, powitałam przybyłych madristów. - Eula, mogę cię prosić na chwilę ? - uśmiechnęłam się znacząco w stronę przyjaciółki i wziełam ją na korytarz.
- Znowu go podrywasz ? Ty, barcelonistka z krwi i kości ?! Ciekawe co powiedziałby twój narzeczony. - prychnęłam.
- Tak, tak, zapewne nic już go to nie obchodzi. - uśmiechnęła się.
- Jak to ? - zdziwienie na mojej twarzy było nie do ukrycia.
- Wczoraj doszliśmy do wniosku, ze to był błąd. - nie była ani smutna, ani przybita. O co tu do cholery chodzi ?!
- Ale byliście zaręczeni ! - nic już nie rozumiałam.
- Byliśmy, pierścionek mogłam sobie zostawić, a teraz lecę leczyć piłkarzy, a i w ogóle to Rafinha zaprosił mnie na randkę dziś wieczorem, więc prędko nie wrócę. - szeroko się uśmiechnęła i odeszła. Chwilę ochłonęłam i weszłam do środka ponownie.
- Przepraszam, ale sprawy organizacyjne, sami wiecie jak to jest. - zajęłam miejsce na przeciwko nich i zaczęliśmy prowadzić rozmowę.
Ramos cały czas mi się przyglądał. Chciałam nie zwracać na to uwagi, ale miał coś w sobie, w tym swoim urzekliwym spojrzeniu, ale nie był moim Juan'em.
- Więc do zobaczenia w czwartek. - podałam rękę trenerowi, a następnie Sergiemu, który ją ucałował. Niczego nie dając po sobie poznać, odprowadziłam ich do wyjścia, a sama poszłam do Rosberg. - Czy on musi się tak patrzeć ? - usiadłam na ławce, a Messi popatrzył zdziwiony.
- Przecież się tak nie patrzę, okey ? - zaśmiał się.
- Nie o ciebie pacanie chodzi, i tak, musi. - spojrzała na mnie i zacisnęła usta w wąską linię.
- Ale jak Aria's to on się nie patrzy. - zaśmiałam się i zdjęłam szpilki. - Wracam do roboty. - wzięłam je w ręce i na bosaka poszłam do swojego tymczasowego biura. Za względu na to, że aktualnie miałam przysłowiowe wolne wzięłam prywatnego laptopa i ogarniałam sprawy związane z Royalty World. Zaczęłam rozpisywać umowę i przypomniało mi się, ze na tym komputerze nie mam potrzebnego załącznika, który miałam dodać do dokumentu. Wzięłam telefon i wykręciłam numer ukochanego.
- Kochanie, stęskniłaś się ? - zaśmiał się.
- Za tobą zawsze. - przecedziłam przez zęby - Ale bądźmy poważni panie Aria's. - poważnym tonem rzekłam, bawiąc się przy okazji długopisem.
- Kochanie, w porządku ? - roześmiał się.
- Panie Aria's, prosiłam pana. Niech wyśle mi pan załącznik do umowy, bo z tego co wiem, jest na pana laptopie, a jest mi bardzo potrzebny.
- Oczywiście pani Aria's. - był poważny, ale mówił to zabawnym tonem.
- Nie jestem Aria's, jestem Crispim. - końcówka mojej powagi już się wyczerpywała.
- Już niedługo. - rzekł zmysłowym głosem.
- Panie Aria's ! Proszę przestać ! Wie pan jak to się nazywa ? To się nazywa mobbing i w każdej chwili mogę pana pozwać.
- Za seks w moim łóżku z pracownicą, też ? - zagadnął.
- Jeżeli nie dostał pan pisemnej zgody, to jasne, że tak.
- A wysłałaby mi pani ? Chciałbym mieć dowód. - zrobił się poważny, chociaż wiedziałam, że pewnie dusi się ze śmiechu.
- Nie, nie wyślę. A dowody... Wydaje mi się, że w tej sytuacji są zbędne. Będę litościwa i pana nie pozwę, ale nie ma nic za darmo panie Aria's. - dumna uśmiechnęłam się pod nosem.
- Hmm... więc może seks ? - idiota już na zawsze będzie idiotą.
- Czy pan uważa, że seks wszystko załatwi ? Jest pan nie możliwy. - pokiwałam głową, chociaż wiedziałam, że nie ma opcji, żeby to widział.
- To może pieniądze ?
- To się nazywa przekupstwo i jest nielegalne ! - oburzony duszek się we mnie odezwał.
- To niech pani wybiera - albo coś z tych rzeczy, albo będzie czyszczenie etatów.
- A to jest już szantaż ! - oburzenie na 100%
- Tu eres puro, puro chantaje [8] - jego seksowny głos sprawił, że przeszły mnie ciarki.
- Panie Aria's - westchnęłam.
- Oye baby no seas mala. No me dejes con las ganas. [9] - zaczęłam rozpływać się coraz bardziej.
- Panie Aria's, teraz to pan przesadził, do widzenia. - i się rozłączyłam. Kiedy tylko odłożyłam telefon zaczęłam się śmiać, lecz nie na długo, bo pan Aria's znowu dzwonił.
- Tak, kochanie ? - powiedziałam radosnym głosem.
- Chciałem się spytać czy wszystko w porządku. - był zdziwiony moim zachowaniem, a ja robiłam z niego głupka.
- Tak, jasne, a czemu miałoby nie być ? Coś się stało ? - nabijałam się z niego, a on coraz bardziej nieogarnięty mi odpowiadał.
- Po protu myślałem... Dobra, nie ważne. A jak w pracy ?
- Ogólnie dobrze, aktualnie ogarniam nasze rzeczy i czekam na dokument od pana Arias'a. - przedłużyłam ostatnie słowa.
- Yhymmm ... - po chwili ciszy na laptopie przyszła do mnie wyczekiwana wiadomość.
- O widzę, że już wysłał, wiec będę uciekać, bo potem mam tu jeszcze parę spraw do zamknięcia.
- Pa, baby.
[1] Zmieniłaś się w moje uzależnienie, przyjdź i uspokój tą obsesję. Zabijają mnie chęci posiadania ciebie w moim łóżku.
[2] W twoim łóżku... w naszym łóżku.
[3] Przysuń się do mojego ciała, tak abyś się do niego dopasowała.
[4] Być w łóżku cały dzień, łóżku cały dzień, łóżku cały dzień. Pieprzyć się i walczyć w nim.
[5] Nie próbuję pieprzyć się jutro kochanie, chcę Cię, teraz, teraz.
[6] Chcę cię mieć przy sobie, teraz, w tej chwili, kochanie, zrób mi dobrze.
[7] Chcę znów odkrywać ...
[8] Jesteś czystym, czystym szantażem..
[9] Hej, kochanie, nie bądź skąpa. Nie zostawiaj mnie tęskniącego.
- Spotkamy się jutro i pogadamy o wszystkim wnikliwiej. - Heves na szczęście był bardzo sympatycznym człowiekiem, co oczywiście było na wielki plus. Wzięłam dokumenty i poszłam do Euli.
- Prawie ogarnięte. - oznajmiłam i usiadłam na ławce obok chłopaków, którzy czekali w kolejce.
- Ja mam jeszcze tą połamaną trójkę - Munir, Pique i połamaniec wszystkich połamańców - Neymar.
- Temu ostatniemu to raczej coś na głowę spadło. - zaśmiałam się, a on o dziwo oderwał się od telefonu.
- Ewentualnie wpadło w oko i promieniuje aż do głowy. - doktor Gerard musiał wtrącić swoje pięć groszy.
- Promieniuje, ale twoja głupota. - wielce oburzony uderzył doktora w ramię.
- Dobra, ja lecę. Spotkamy się w domu, bo już nie mam po co tu siedzieć, a papiery przejrzę w domu. - pożegnałam się ze wszystkimi i zamówiłam taksówkę, którą udałam się do Pedralbes. Kiedy przekroczyłam próg, była godzina dziewiętnasta. Zrobiłam sobie jedzenie i następnie postanowiłam iść się odprężyć podczas długiej kąpieli. Gorąca woda wywołała na moim ciele gęsią skórkę, a piana okrywała moje ciało niczym kołdra. Niespodziewanie rozdzwonił się mój telefon. Upiłam łyka szampana, a następnie odebrałam.
- Tak baby ?
- Stęskniłem się. Za tobą, za twoim głosem, uśmiechem, ciałem. - na końcu lekko się zaśmiał.
- Dirty boy. - uśmiechnęłam się szeroko, jakbym miła nadzieję, że on to zobaczy.
- Te convertiste en mi adicción ven y calma esta obsesion q me matan las ganas de tenerte en mi cama. [1] - zmysłowo wypowiedział do telefonu. Gdyby był tu, wiedziałabym co czynić.
- En su cama ... En nuestro cama. [2] - przygryzłam wargę.
- Nuestro. - powtórzył. - A co teraz robisz, oprócz tego, że rozmawiasz ze swoim niegrzecznym chłopakiem i zapewne przygryzasz wargę ? - zaśmiał się na ostatnie słowa.
- Oprócz tego, że rozmawiam z moim niegrzecznym chłopakiem i przygryzam wargę, to aktualnie biorę przyjemną kąpiel. - upiłam łyk trunku.
- Wiesz jakbym chciał się znaleźć z tobą tam i wiesz co bym zrobił ? - jego słowa działały na mnie zniewalająco.
- Znając życie wyszeptał byś : Pégate a mi cuerpo que con tu cintura se ajusta [3]., a następnie spełniłbyś moje fantazje, papi. - wiedziałam, że uśmiecha się do telefonu.
- I zabrałbym cię tam gdzie nie byłaś. - wyszeptał.
- Wiem. - odrzekłam i wypiłam do końca zawartość kieliszka.
- Jeszcze trochę i zabiorę cię tam, a teraz muszę uciekać. Besitos. Mua! - pik pik pik. Zaczęłam odczuwać tą pustkę. Chciałam go przytulić, pocałować, a nawet dać się zabrać w nieznane.
***
- To już uzależnienie ! - krzyknęła Eulaila.
- Raczej obsesja. - oznajmiłam, obracając w dłoniach telefon.
- Też bardzo prawdopodobne, - wyjrzała za okno. - Powieścinie być ze sobą dwadzieścia cztery na dobę.
- Dwadzieścia cztery na dobę to ja się będę z nim pieprzyć jak wrócę. - obojętność.
- In the bed all day, bed all day, bed all day. Fucking in, fighting on. [4] - zaczęła z ironią nucić pod nosem.
- A żebyś wiedziała ! - wstałam z krzesła. - A teraz przepraszam, ale idę wypełniać swoje obowiązki. - i trzasnęłam drzwiami, aby następnie udać się do wypełniania papierów.
***
- I'm not trying to fuck tomorrow baby I want you, now now [5] - mój narzeczony wznowił moje rozmyślania o nim. Uśmiechnęłam się. Potrafił sprawić, ze jestem mokra, nawet jeśli nie było go w pobliżu.
- I want you have with me, now, in this moment, baby, you make me good. [6] - odpisałam i zablokowałam telefon. Nie miałam czasu na rozmyślanie o nim i o moich bujnych fantazjach. Telefon wylądował w mojej torebce, a ja przeglądałam papiery. Znowu i znowu, aż do usranego wieczora.
~II~
- I want you have with me, now, in this moment, baby, you make me good. [7] - uśmiechnąłem się, a następnie zagryzłem wargę.
- Oj, zrobiłbym. - powiedziałem do siebie,
- Coś się stało ? - zapytała Dani.
- Nie, wszystko w porządku. - uśmiechnąłem się, wstałem od stołu i poszedłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i myślałem jak wytrzymam jeszcze sześć dni, sześć ciężkich dni. Gdybym tylko mógł teraz przerwać tę trasę ... Spokojnie, dam radę. Mam przynajmniej taką nadzieję.
~II~
Zażenowana tym, że nie wysłałam mu przez resztę dnia żadnego sms'a, wzięłam telefon do ręki. Po pierwsze - 5 nieodebranych. Po drugie - 10 wiadomości. Po trzecie - 2% baterii. Niech to szlag ! Szybko, za pomocą Cartiera, udałam się do domu. Podziękowałam mu i wysiadłam z samochodu, a następnie niczym burza, wparowałam do domu. Szybko podłączyłam telefon i wybrałam numer ukochanego. Jeden sygnał, drugi, trzeci, nic. Cholera, Potem znowu. Pierwszy, drugi, trzeci, nic. Wybrałam numer Dani, na szczęście odebrała.
- Cześć, mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Nie, jasne, że nie. - powiedziała jak zwykle pogodnym głosem.
- Jest tam może Maluma gdzieś ? - przeszłam do sedna.
- Jest, ale właśnie gra koncert. Martwił się o ciebie, w sumie to ma zaraz przerwę, więc przekażę, że dzwoniłaś. - kurde, zapomniałam ! Jeszcze te wyrzuty sumienia.
- Okey, więc będę czekać. Pa ! - rozłaczyłam się i rzuciłam na łóżko. Czas dłużył się niemiłosiernie. Zastanawiałam się czy będzie zły, ale w sumie kto by nie był ?
- Quiero volver a explorar... [8] - szybko odebrałam.
- Halo ?
- Nareszcie ! Kurde, myślałem, że coś się stało. - oznajmił z wyrzutem.
- Yyy... No nareszcie. Byłam zabiegana i nie miałam czasu. Tak wiem, ile zajmuje napisanie krótkiej wiadomości. - odrzekłam ze skruchą.
- Żeby mi to było ostatni raz, ale teraz nie mogę już gadać. Grunt, że wszystko w porządku, może odezwę się później. Cześć. - pik pik pik. Czy się nie gniewa ? Nie byłabym tego taka pewna, ale nie zaśmiecając sobie już dzisiaj głowy, poszłam przygotować się do spania, a telefon nie zadzwonił już ani razu dzisiejszego dnia.
***
Nie najlepszy humor dawał o sobie znać już od samego rana, dlatego też z wyrzutem wymalowanym na twarzy, zwlokłam się z łóżka i ogarnęłam się do pracy. Czarna obcisła sukienka i złote szpilki od samego Cristian'a Laboutin'a, prezentowały się razem jak należy. Pomimo mojego słabego samopoczucia, czekała mnie dzisiaj rozmowa w imieniu Lucho, z przedstawicielami Madrytu, a także z kapitanem owego zespołu. Szybko złapałam torebkę, uprzednio wrzucając do niej telefon i taksówką udałam się pod gmach barcelońskiego biura. Po dotarciu na miejsce, jak się okazało, goście już czekali, aczkolwiek to oni przyjechali za wcześnie.
- Kevin Roldan, baby ! - na cały głos na korytarzu krzyczał Gerard, nucąc pod nosem Me tienes loco.
- Przymknij się trochę ! Zidane i Ramos siedzą w sali konferencyjnej, a ty się wydzierasz. - chciałam go strzelić w głowę, ale był trochę za wysoki.
- Po pierwsze to Sergio już śpiewał ze mną, a po drugie Eulalia już się nimi dobrze zajęła. - uśmiechnął się.
- Cholera, znowu Ramosa podrywa ?! - krzyknęłam i szybkim krokiem udałam się do pomieszczenia. Pchnęłam szklane drzwi i po chwili z uśmiechem wymalowanym na twarzy, powitałam przybyłych madristów. - Eula, mogę cię prosić na chwilę ? - uśmiechnęłam się znacząco w stronę przyjaciółki i wziełam ją na korytarz.
- Znowu go podrywasz ? Ty, barcelonistka z krwi i kości ?! Ciekawe co powiedziałby twój narzeczony. - prychnęłam.
- Tak, tak, zapewne nic już go to nie obchodzi. - uśmiechnęła się.
- Jak to ? - zdziwienie na mojej twarzy było nie do ukrycia.
- Wczoraj doszliśmy do wniosku, ze to był błąd. - nie była ani smutna, ani przybita. O co tu do cholery chodzi ?!
- Ale byliście zaręczeni ! - nic już nie rozumiałam.
- Byliśmy, pierścionek mogłam sobie zostawić, a teraz lecę leczyć piłkarzy, a i w ogóle to Rafinha zaprosił mnie na randkę dziś wieczorem, więc prędko nie wrócę. - szeroko się uśmiechnęła i odeszła. Chwilę ochłonęłam i weszłam do środka ponownie.
- Przepraszam, ale sprawy organizacyjne, sami wiecie jak to jest. - zajęłam miejsce na przeciwko nich i zaczęliśmy prowadzić rozmowę.
***
Ramos cały czas mi się przyglądał. Chciałam nie zwracać na to uwagi, ale miał coś w sobie, w tym swoim urzekliwym spojrzeniu, ale nie był moim Juan'em.
- Więc do zobaczenia w czwartek. - podałam rękę trenerowi, a następnie Sergiemu, który ją ucałował. Niczego nie dając po sobie poznać, odprowadziłam ich do wyjścia, a sama poszłam do Rosberg. - Czy on musi się tak patrzeć ? - usiadłam na ławce, a Messi popatrzył zdziwiony.
- Przecież się tak nie patrzę, okey ? - zaśmiał się.
- Nie o ciebie pacanie chodzi, i tak, musi. - spojrzała na mnie i zacisnęła usta w wąską linię.
- Ale jak Aria's to on się nie patrzy. - zaśmiałam się i zdjęłam szpilki. - Wracam do roboty. - wzięłam je w ręce i na bosaka poszłam do swojego tymczasowego biura. Za względu na to, że aktualnie miałam przysłowiowe wolne wzięłam prywatnego laptopa i ogarniałam sprawy związane z Royalty World. Zaczęłam rozpisywać umowę i przypomniało mi się, ze na tym komputerze nie mam potrzebnego załącznika, który miałam dodać do dokumentu. Wzięłam telefon i wykręciłam numer ukochanego.
- Kochanie, stęskniłaś się ? - zaśmiał się.
- Za tobą zawsze. - przecedziłam przez zęby - Ale bądźmy poważni panie Aria's. - poważnym tonem rzekłam, bawiąc się przy okazji długopisem.
- Kochanie, w porządku ? - roześmiał się.
- Panie Aria's, prosiłam pana. Niech wyśle mi pan załącznik do umowy, bo z tego co wiem, jest na pana laptopie, a jest mi bardzo potrzebny.
- Oczywiście pani Aria's. - był poważny, ale mówił to zabawnym tonem.
- Nie jestem Aria's, jestem Crispim. - końcówka mojej powagi już się wyczerpywała.
- Już niedługo. - rzekł zmysłowym głosem.
- Panie Aria's ! Proszę przestać ! Wie pan jak to się nazywa ? To się nazywa mobbing i w każdej chwili mogę pana pozwać.
- Za seks w moim łóżku z pracownicą, też ? - zagadnął.
- Jeżeli nie dostał pan pisemnej zgody, to jasne, że tak.
- A wysłałaby mi pani ? Chciałbym mieć dowód. - zrobił się poważny, chociaż wiedziałam, że pewnie dusi się ze śmiechu.
- Nie, nie wyślę. A dowody... Wydaje mi się, że w tej sytuacji są zbędne. Będę litościwa i pana nie pozwę, ale nie ma nic za darmo panie Aria's. - dumna uśmiechnęłam się pod nosem.
- Hmm... więc może seks ? - idiota już na zawsze będzie idiotą.
- Czy pan uważa, że seks wszystko załatwi ? Jest pan nie możliwy. - pokiwałam głową, chociaż wiedziałam, że nie ma opcji, żeby to widział.
- To może pieniądze ?
- To się nazywa przekupstwo i jest nielegalne ! - oburzony duszek się we mnie odezwał.
- To niech pani wybiera - albo coś z tych rzeczy, albo będzie czyszczenie etatów.
- A to jest już szantaż ! - oburzenie na 100%
- Tu eres puro, puro chantaje [8] - jego seksowny głos sprawił, że przeszły mnie ciarki.
- Panie Aria's - westchnęłam.
- Oye baby no seas mala. No me dejes con las ganas. [9] - zaczęłam rozpływać się coraz bardziej.
- Panie Aria's, teraz to pan przesadził, do widzenia. - i się rozłączyłam. Kiedy tylko odłożyłam telefon zaczęłam się śmiać, lecz nie na długo, bo pan Aria's znowu dzwonił.
- Tak, kochanie ? - powiedziałam radosnym głosem.
- Chciałem się spytać czy wszystko w porządku. - był zdziwiony moim zachowaniem, a ja robiłam z niego głupka.
- Tak, jasne, a czemu miałoby nie być ? Coś się stało ? - nabijałam się z niego, a on coraz bardziej nieogarnięty mi odpowiadał.
- Po protu myślałem... Dobra, nie ważne. A jak w pracy ?
- Ogólnie dobrze, aktualnie ogarniam nasze rzeczy i czekam na dokument od pana Arias'a. - przedłużyłam ostatnie słowa.
- Yhymmm ... - po chwili ciszy na laptopie przyszła do mnie wyczekiwana wiadomość.
- O widzę, że już wysłał, wiec będę uciekać, bo potem mam tu jeszcze parę spraw do zamknięcia.
- Pa, baby.
[1] Zmieniłaś się w moje uzależnienie, przyjdź i uspokój tą obsesję. Zabijają mnie chęci posiadania ciebie w moim łóżku.
[2] W twoim łóżku... w naszym łóżku.
[3] Przysuń się do mojego ciała, tak abyś się do niego dopasowała.
[4] Być w łóżku cały dzień, łóżku cały dzień, łóżku cały dzień. Pieprzyć się i walczyć w nim.
[5] Nie próbuję pieprzyć się jutro kochanie, chcę Cię, teraz, teraz.
[6] Chcę cię mieć przy sobie, teraz, w tej chwili, kochanie, zrób mi dobrze.
[7] Chcę znów odkrywać ...
[8] Jesteś czystym, czystym szantażem..
[9] Hej, kochanie, nie bądź skąpa. Nie zostawiaj mnie tęskniącego.
***
------> 20 PAŹDZIERNIKA
Jak mogłaś mi to zrobić? :o Ja chcę mojego męża!! Chociaż... Dopuszczam możliwość związku Eulalii z Ramosem ;p
OdpowiedzUsuń