15
* MEDELLIN, TYŁ DOMU JUAN'A, BASEN, GODZINA 10:32*
- To już jutro - westchnął, przypominając mi o podroży.
- Nie rozmawiajmy o tym, nawet nie uśmiecha mi się tam jechać - upiłam łyka drinka.
- Spotkamy się w trasie prawda, dołączysz do mnie ?
- Jeśli nic nie zepsuje się jeszcze bardziej - mruknęłam. Zamyślona zdołałam usłyszeć dzwonek do drzwi. Wstałam i otworzyłam.
- Co ty tu robisz, a poza tym skąd masz adres ? W sumie jeśli zechcesz to możesz wiedzieć wszystko nawet o mojej praprababci - spojrzałam sarkastycznie.
- To chyba twoje - pokazał mi moją odznakę. Szybko wyrwałam mu ją z ręki.
- Widzę, że nie jestem proszonym gościem. Czyżby nieodpowiedni moment ? - rzekł sarkastycznie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odwarknęłam.
- Oj no kochanie, wiedziałaś, że kiedyś i tak znowu pojawię się w twoim życiu, tylko nie wiedziałaś kiedy dokładnie. Zapomniałem, że nie zdążyłaś jeszcze sprawdzić moich bilingów i wyciągu z konta.
- Zamknij się i nie mów więcej do mnie kochanie. Dasoul, przecież wiesz, że wszystko co było już nie wróci.
- Jeszcze zobaczymy jak wezmę cię na kanapie w mieszkaniu operacyjnym i poczujesz zapach perfum, które były twoimi ulubionymi - wyszeptał mi na ucho i odszedł.
- Kurwa - mruknęłam pod nosem i rzuciłam odznakę na blat.
- Kochanie, co jest ? - Juan podszedł bliżej.
- Nie mów do mnie kochanie ! - krzyknęłam i z płaczem pobiegłam na górę. Zamknęłam drzwi od wewnątrz i osunęłam się po drzwiach - Przepraszam - szepnęłam i ponownie zaniosłam się płaczem.
*LOTNISKO JOSÉ MARÍA CÓRDOVA*
- Nie wiem czy powinnam - spojrzałam na Juan'a.
- Teraz to chyba już nie masz wyjścia.
- Ja na prawdę nie chcę, żeby ten związek się rozpadł. Może lepiej rozstańmy się i idźmy dalej oddzielnie. Nie chcę, żebyś z tytułu mojej przeszłości, był w niebezpieczeństwie. Nie chcę widzieć następnego zawiedzenia w twoich oczach i nie chcę cię oglądać zza krat w wiezieniu, nigdy - znowu się rozkleiłam, chociaż jeszcze to kontrolowałam.
- Nigdy nie chcę już iść sam.
- Możesz się jeszcze wycofać, nie jesteśmy jeszcze ściśle związani ... - przerwał mi.
- Ale wystarczająco ściśle ...
- Żebyś nie czuł obrzydzenia widząc mnie za kratami ?
- Co ty masz z tymi kratami ?! - ah, ironia.
- Jeden zły ruch i następne złe pięć lat. To nie jest nic prostego, a dla kogoś kto nie ma z tym doczynienia to jest po prostu dramat, a ja chcę ci tego oszczędzić. Proste ? Proste.
- Zły ruch będzie, jeśli mnie zostawisz. Wtedy będzie dopiero dramat - spojrzał wymownie.
- Jeśli coś się stanie, to pamiętaj, że cię i tak kocham - wyszeptałam mu w usta, które następnie obdarzyłam soczystym pocałunkiem pełnym miłości.
* GŁÓWNA SIEDZIBA CIA, GODZINA 6:44*
- Jeśli coś im się stanie, będziemy mieli po dupie. Proste ? Proste - przypomniała mi się nasza poranna rozmowa z Arias'em.
- ATecy obstawią budynek z każdej strony, nieumundurowani będą na korytarzach jako sprzątaczki, kelnerzy. A my dzielimy się na grupy. Ashley i Logan będą w kuchni. Patrzycie im na ręce, żadnych niezidentyfikowanych substancji. Tessa razem z Igim i Paulo będą jako obsługa przy wejściu. Dasoul i Jessica jako politycy.
- Co ?! - krzyknęłam na cała salę.
- Można ciszej ? - uwagę zwróciła mi najważniejsza głowa.
- Nie będę odpowiadać potem za przypadkowe postrzelenie kogoś, albo coś gorszego - skrzyżowałam ręce na piersi.
- Przepisy moja droga się trochę pozmieniały, nie martw się na zapas. Poza tym biorę w razie W wszystko na siebie. Teraz konkrety. Każdy ma pistolet, wy przed wejściem macie dwa, z czego jeden ukryty pod siedzeniem w limuzynie numer 5. Nie macie przy sobie telefonów, ani żadnych urządzeń ściągających sygnał, bądź nagrywających. Jesteście zwolnieni z obowiazku sprawdzania pulsu, na rzecz odcisków. W pobliżu będzie technik razem z patologiem. W magazynku sprzątaczek jest jedyny telefon, z którego możecie dzwonić. Wszystko jasne ?
- Tak - na sali rozległ się szum. Każdy wstał i zajął się swoimi sprawami, a ja wiedziałam, że muszę pogrzebać trochę w archiwum. Dla własnego spokoju i wyciszenia.
*GŁÓWNE ARCHIWUM, GODZINA 9:03*
- Do czego jest ci to potrzebne ?
- Jako agentka CIA, mam taki przywilej. Mam jeszcze raz pokazać odznakę ? - zdenerwowałam się.
- Nie trzeba, proszę ciebie bardzo - weszłam do środka i najpierw usiadłam do komputera, sprawdzić niejakiego Diego Joanino Paul Sabastian'a, pseudonim Segundo Escobar* Wyjęłam wszystkie akta jego spraw.
- Wypisz mi pozwolenie, jutro odniosę - zagadałam do Santiago i po chwili miała legalnie już wszystko, co mnie bardzo interesowało.
* MIESZKANIE OPERACYJNE ZE WZMOŻONĄ OCHRONĄ, GODZINA 2:21*
Nic mi się nie zgadzało. Osoba z kryminału, ścigana przez połowę świata polityki i nie tylko, jest aktualnie przykładnym obywatelem. Wzięłam trzecią teczkę akt, wyjmując cały opis sprawy przeszły mnie ciarki - skazany za zabójstwo muzyka na spotkaniu biznesowym. W Kolumbii było po pierwszej, a za kilkanaście godzin, mogłam w prosektorium rozpoznawać zmasakrowane zwłoki mojego narzeczonego - denata. Rzuciłam się po telefon, szybko wybierając numer Kolumbijskiej Centralii Policji Departamentu Antioquia.
- Witam, z tej strony agentka CIA, Jessica Crispim, prywatnie narzeczona Juan'a Londono. Mój partner jutro ma mieć spotkanie z Diego Joanino Paul Sabastia'nem. Posługuje się aktualnie dowodem na Andreo Fartiqua. Odkopałam akta sprzed czternastu lat i chciałabym prosić o Bloque de Búsqueda 4. Nie chcę oglądać mojego partnera, jako ofiary zabójstwa. Biorę wszystko na siebie, a wszystkie pozwolenia dowiozę wam, za kilka godzin. Juan będzie uzbrojony w broń Sig Sauer P226/228 kaliber 9 mm, zmodyfikowany magazynek na 23 naboje. Pod ubraniem będzie miał kamizelkę kuloodporną. Resztę powiem na miejscu. Załóżcie podsłuch w jego telefonie, załatwcie mu ochronę, a Diego dajcie ogon. Wrzuciłam go na bęben i od wyjścia z więzienia jest czysty, ale to dopiero pół roku. Jeśli coś będzie nie tak macie pozwolenie i możecie mu wjechać na kwadrat. Muszę kończyć. Trzymajcie się. - następny telefon wykonałam do Juan'a.
- Wiesz, która godzina ?
- A wiesz, że masz spotkanie na 13:40 ?
- Tak i co z tego ? - był zdezorientowany.
- Będziesz teraz robił to co ci każę. Wstań z łóżka.
- No już, ale powiedź o co ci chodzi !
- Podejdź do mojej szkatułki. W ostatniej szufladce jest kluczyk. Weź go. Nie zapalając światła zejdź do piwnicy - czekałam chwilę.
- Gotowe.
- Podejdź do pieca, za nim leży metalowe pudełko. Otwórz je za pomocą kluczyka i weź zawartość.
- Ale to jest pistolet ! - krzyknął, że aż zabolało.
- Na ścianie po lewej stronie jest kamizelka. Założysz ją, a na nią czarną, luźną koszulkę. Zachowujesz się normalnie, nie wychodzisz z domu. Broń masz ciągle przy sobie, wyłączasz telefon i kładziesz go w tym metalowym pudełku, które zamykasz. Kluczyki odkładasz na miejsce. Idziesz spać, za kilka godzin czekasz na dalsze instrukcje. Jesteś bezpieczny.
- Dasoul, bierzesz prokuratora generalnego, spotykamy się w bazie i helikopterem lecimy ... nie ważne gdzie. Potrzebuję pozwolenia na SB4, na broń, ochronę, podsłuch i ogon, wszystko na główną w Antioquii. - rozłączyłam się, wzięłam co trzeba i pojechałam na miejsce spotkania.
- Do Medelin proszę - czekałam na jakiś ruch. Po chwili miałam prywatne rozmowy Diego, które tylko utwierdzały mnie, że robię bardzo dobrze.
- Musimy go sprzątnąć, wiem, że przyjdzie sam. A potem będę znowu żył długo, szczęśliwie i ukrycie - zaśmiał się do telefonu. Potem nie rozmawiał już z nikim.
- Musimy go sprzątnąć, wiem, że przyjdzie sam. A potem będę znowu żył długo, szczęśliwie i ukrycie - zaśmiał się do telefonu. Potem nie rozmawiał już z nikim.
*KOMENDA GŁÓWNA W ANTIOQUII, GODZINA 6:31*
- Macie tu wszystkie pozwolenia, ja wracam do domu w przebraniu, jako kobieta od pizzy, która jest jego kochanką. Mam broń, kamizelkę. ATecy są porozstawiani, więc w gruncie rzeczy jestem bezpieczna. - po chwili byłam już przebrana i na rowerze przyjechałam z pizzą. Zapukałam, a po chwili ujrzałam Juan'a. W pewnym momencie zaczęłam go namiętnie całować i zamknęliśmy drzwi.
- Cóż za miłe powitanie - uśmiechnął się niewyraźnie.
- Musiałam - zdjęłam czapkę i koszulkę. Pobiegłam na schody i wyjrzałam przez okno. Dostrzegłam snajpera, ale to jeden z naszych.
- Powiesz mi o co chodzi ?
- Chyba byłabym spokojniejsza gdybyś nie wiedział, ale spokojnie, jesteś bezpieczny. Jestem ja, jest grupa antyterrorystyczna, poza tym jest SB4 - oznajmiłam bez emocji.
- Mów mi, a ja będę wiedział.
- Jesteś w niebezpieczeństwie ze względu na swoje spotkanie, gościu ma na koncie zabójstwa ważnego muzyka i kilku mniejszych. Proszę, chciałeś wiedzieć - stał jak wmurowany, a ja poszłam do piwnicy po zapasowe magazynki. - Weź teraz telefon i spytaj czy spotkanie jest aktualne. - po chwili zadzwonił i wszystko było aktualne, tylko godzina zmieniona na 11:10.
- Do wszystkich ! Nasz cel pojawi się o godzinie 11:10. Macie pozwolenie na strzały. Do snajperów ! Mój partner będzie ubrany w czarną koszulkę, szare dresy i czerwone adidasy. Ja wszystko będę obserwować z bezpiecznego miejsca w domu, mam broń.
*DOM JUAN'A, CHWILA PRZED SPOTKANIEM*
- Zachowuj się normalnie, jakbyś niczego nie podejrzewał. Ja będę za winklem - on poszedł, a ja się schowałam. Wszystko na początku szło dobrze, do momentu, w którym mieli sobie podawać dłonie. On wyjął z kieszeni nóż.
- Dobra, zdejmujemy go - powiedziałam do chłopaków i wyszłam zza winkla. - Stój ! Policja ! - szłam z pistoletem w ręce - Rzuć to ! Powoli ! - odłożył nóż i położył się na glebę. Wyjęłam kajdanki i go skułam. - Wiesz co ? Myślałam, że się bardziej postarasz. Jakiś snajper czy cokolwiek, a ty tu z nożem wyskakujesz. Zawiodłam się na tobie - zaśmiałam mu się w twarz - Zabierzcie go !
- Dziękuję - rzekł Juan - Poza tym ostra z ciebie sztuka - zaśmiał się.
- Wiem kochanie, wiem - poklepałam go po plecach i poszłam do czarnych. - Zajebista robota chłopaki, zajebista. Dasoul my chyba musimy już wracać, tylko daj mi chwilę, pożegnam się z Juan'em. - poszłam do narzeczonego. - Dobra, ja się już muszę zbierać, trzymaj się i uważaj na siebie - pocałowałam go namiętnie i odeszłam. - Możemy lecieć.
- Dobra, zdejmujemy go - powiedziałam do chłopaków i wyszłam zza winkla. - Stój ! Policja ! - szłam z pistoletem w ręce - Rzuć to ! Powoli ! - odłożył nóż i położył się na glebę. Wyjęłam kajdanki i go skułam. - Wiesz co ? Myślałam, że się bardziej postarasz. Jakiś snajper czy cokolwiek, a ty tu z nożem wyskakujesz. Zawiodłam się na tobie - zaśmiałam mu się w twarz - Zabierzcie go !
- Dziękuję - rzekł Juan - Poza tym ostra z ciebie sztuka - zaśmiał się.
- Wiem kochanie, wiem - poklepałam go po plecach i poszłam do czarnych. - Zajebista robota chłopaki, zajebista. Dasoul my chyba musimy już wracać, tylko daj mi chwilę, pożegnam się z Juan'em. - poszłam do narzeczonego. - Dobra, ja się już muszę zbierać, trzymaj się i uważaj na siebie - pocałowałam go namiętnie i odeszłam. - Możemy lecieć.
*Fikcyjna postać, stworzona na potrzeby opowiadania. Były gangster, aktualnie podobnież przykładny obywatel. (w opo.)
Łooo, kryminał! <3
OdpowiedzUsuń